wtorek, 12 sierpnia 2014

W pierwszym momencie, gdy tylko dotarła do nas wiadomość, o tym co się stało w naszym domu zaniemówiliśmy, lecz tylko na chwilkę, ponieważ natychmiast powstała pełna mobilizacja i jeszcze tego samego dnia wszyscy byliśmy w drodze do Polski. Piszę w liczbie mnogiej, ponieważ Agnieszka z mężem i wnuczką, ruszyli na osiecz kłopotom. Ich mieszkanie, również uległo zniszczeniu, pokój Klaudii, który znajdował się tuż za ścianą mojej kuchni, łazienka i korytarzyk, nadawały się tylko do remontu. Trzeba było zaczynać wszystko od początku. Nie wiedzieliśmy czy mamy płakać, czy też śmiać się. Wybraliśmy drugą opcję, bo cóż nam po płaczu? dziura powstała w wyniku zawalenia sama się nie załata, trzeba było zakasać rękawy i do roboty. Jak to często u nas bywa, puściliśmy wodze naszych wariackich fantazji, gdy w którymś momencie padło hasło, że jeśli jest już dół, to może zrobimy sobie basen w domu. Było przy tym, dużo śmiechu, gdy z każdym zdaniem dobudowywaliśmy historię basenu, i scenki taplającej się w wodzie rodzinki. Powinnam chyba kiedyś pokusić się na spisanie tych naszych durnych pomysłów, które ze śmiechu powalają nas na kolana. Tak naprawdę rozbawiła nas wszystkich reakcja Doroty, która mieszka w Bartoszycach. Co, jak co, ale nasza Dorotka lubiła sobie z rana poleżeć w łóżeczku, gdy usłyszała w telefonie sygnał poczty elektronicznej, niespiesznie otworzyła wiadomość w postaci zdjęcia, które przesłała jej  Marta.
-Co to kur... jest!? - patrzyła próbując rozszyfrować obrazek. Gdy dotarła do niej wredna, ale prawdziwa świadomość co się stało, ubrania właściwie same na nią wskoczyły i po sekundzie była już w drodze do Sępopola gotowa do działania. Dopiero na miejscu gdy trochę ochłonęła spostrzegła, że ma na sobie pidżamę! jak to się stało, że jej nie zmieniła, nie miała pojęcia, żeby było śmiesznie przechodziła w niej, już do końca dnia.

Po raz kolejny zdaliśmy egzamin, nikt się nie oszczędzał i pomagał jak mógł.
Prace trwały niemal rok, a to ze względu na potrzebę "uleżenia'' piachu którym zasypaliśmy, byłą już piwnicę. Udało się ocalić meble, choć wyglądy, że tylko zgarnąć na szuflę i do pieca. Nowa kuchnia działała już na Święta Bożego Narodzenia. Reszta domu nie ucierpiała. Najbardziej byłam dumna ze swojej nowej kuchenki do gotowania, choć poprzednia była całkiem nowa, to jednak zafundowałam sobie o wiele większą, miała sześć punktów do gotowania, a nie cztery jak poprzednia, pięć na gaz i jedno z płytą elektryczną, do tego, też jedną duchówkę z funkcją grilla, drugą z termoobiegiem, trzecią duchówkę tradycyjną i czwartą która służy do przechowywania blaszek patelni, czy czegokolwiek innego. Córki śmiały się ze mnie, że powinnam zmienić sobie na dwupalnikową, bo jestem tylko z Regem, a nie na kuchenkę, jak na stołówkę.
-Przecież, goszczę dużo ludzi w moim domu i muszę sporo gotować.
-Broniłam się.
Naprawdę stała się dla mnie wygodą i zaoszczędzeniem czasu przy pichceniu.

To jest właśnie mój ulubiony mebel w kuchni

                                       

 A oto kilka zdjęć z przebiegu remontu, od gruzowiska ze zbitej podłogi po końcowe wykończenie.

               
Jak widać na zdjęciach mam bzika na punkcie świeczek, lubię ich blask, czerpię z nich jakąś dobrą energię. W okresie świąt Bożego Narodzenia potrafię wypalić około tysiąca sztuk! wcale nie jest to takie trudne, ponieważ jednorazowo zapalam około dziewięćdziesiąt sztuk jednorazowo, efekt jest super, a jakie ciepełko od nich bije, że aż miło.

Fajnie mi w Polskim domu. Zawsze z trudem zbieram się do wyjazdu z niego, do angielskiego mieszkania. Jak ten los dziwnie plecie, kiedyś przez długie lata nie miałam żadnego domu, ani rodziny, a teraz proszę mam, aż dwa domy, trzy córki, szóstkę wnucząt z którymi nie sposób się nudzić.
13-letnia wnuczka Klaudia któregoś razu powiedziała rodzicom. 
-Zostałam zaproszona na urodziny do koleżanki z Wallingford i potrzebuję jakiegoś prezentu dla niej
-Klaudia widzisz, tam stoi super nówka pudełko po butach ,"Puma'' możesz jej dać
-Tato weź się ogarnij, sam sobie daj-broniła się przed dowcipkującym tatą.
-Jak mam jej dać, skoro mnie nie zaprosiła, powiedz jej, że jak będzie grzeczna to dasz jej na drugi rok buty do tego pudełka.
-Tato to ja Tobie dam to pudełko, a mama dokupi Ci buty jak będziesz grzeczny.
-Pyskówka trwała jeszcze jakąś chwilę, przy której śmieliśmy się wszyscy.
Oczywiście następnego dnia podarowała koleżance srebrne kolczyki, bawiła się świetnie.
Innym razem jadąc ulicami Reading, wśród przechodniów szczególnie jedna osoba wyróżniała się swoim wyglądem. Był to młody chłopak ubrany w czerwone tenisówki, niebieskie skarpetki w białe duże grochy, jaskrawożółte spodnie rurki, i jasnozielony frak, włosy związane w kitkę. Trudno było go nie zauważyć, nie dało się.
Zapanowała chwila ciszy w aucie, bo wszyscy mieliśmy nosy przylepione do szyby, głos zięcia sprowadził nas z powrotem na miejsce.
- Ooooo! jaka kicia idzie-wszyscy buchnęliśmy śmiechem. Śmieliśmy się do łez, niby nic szczególnego, ale takie głupoty najbardziej bawią.

No tak, wszystko ładnie pięknie i zabawnie, ale czas wracać do ,"przygód'' z Landlordem, nie da się dłużej odwlekać. Chyba jakoś podświadomie uciekałam od tematu. Gdybym pisała na ,"gorąco'' byłoby to zbyt emocjonalne i pozbawione trzeźwego spojrzenia, tak więc ostudzona, choć nie do końca wracam na ziemię. Naigel B. wiedząc, że nie chcemy ustąpić i nie będziemy posłuszni jego życzeniom, chwytał się różnych sposobów by nam umilić życie. Zdumiona byłam jego arogancją, gdy któregoś dnia Reg powiedział.
-Rozmawiałem z Bossem, i wiesz co powiedział?
-patrzył na mnie pytająco. Oczywiście że nie wiedziałam , bo niby skąd?
-Ty Reg ze mną nie wygrasz, ja mam pieniądze!. Mówił z uśmiechem poklepując mnie po plecach.
Ręce opadają, od takiego gadania. Dobrze wiedział jak zastraszyć i wpłynąć, na psychikę Rega, który pomału miał już wszystkiego po dziurki w nosie. Czasami gotowy był ustąpić i przeprowadzić się do oferowanego mieszkania, dla świętego spokoju. Próbował mi uzmysłowić z jaką potęgą
"W POSTACI KASY'' będziemy musieli się zmierzyć, że możemy wszystko stracić. Do tego ponieść wszelkie koszta sądowe, jeśli do tego by doszło. Jego stać na najlepszych adwokatów i będziemy bankrutami.
-To będziemy!-mówiłam niemal z płaczem
-nie pójdę tam mieszkać, nie nienawidzę tego mieszkania, na samą myśl dostaję febry, wolę mieszkać na ulicy.
Tak też powiedziałam naszemu prawnikowi, nie rozumiał o co mi chodzi, patrzył na mnie jak na wariatkę, że taka pchła skacze na tygrysa.
Stan napięcia między mną a Regem trwał niebezpiecznie długo. On chciał ustąpić, ja nie.
Bardzo się tym wszystkim martwił. Momentami było mi go nawet szkoda, aż w końcu powiedziałam
-Dobrze Reg rób co chcesz, niech się dzieje co, ma się dziać, mam tego dosyć, jak postanowisz niech tak będzie.
-Mówiąc to pozornie pogodzona, w środku wrzałam.
Do Agnieszki powiedziałam po polsku, by nie zrozumiał.
-Nie będę, tam spała ani jednej nocy, bo chyba mnie od środka rozwali.
-Weź się ogarnij, nie przeginaj.
Córka stawała po stronie Rega.
-Nie dość, że już jest ugotowany i po nocach nie śpi, to jeszcze Ty fochy robisz, to się całkiem załamie.
-Wiem i to jest najgorsze, jak z tego wyjść, nie mam pojęcia?.
 Po kilku dniach Reg zapytał.
-Dlaczego Ty tak nienawidzisz tego mieszkania, przecież nawet dobrze go nie obejrzałaś?.
Próbował mnie przekonać i udobruchać
-Penny dała klucze byś, mogła jeszcze raz je obejrzeć.
Od razu wyskoczyło mi z gardła, jakoś niekontrolowanie.
-Niczego nie będę oglądać!!!
-Sama byłam zaskoczona swoją reakcją. Po chwili zreflektowałam się, i pomyślałam, że pójdę choćby po to, by porobić tam zdjęcia, a i Reg będzie zadowolony, że ustąpiłam.
Wzięłam więc aparat, sprawdziłam baterie i poszliśmy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz