piątek, 30 stycznia 2015

Uzbrojona w aparatowy karabin, ruszyłam strzelać zdjęcia znienawidzonemu mieszkaniu. Parłam do przodu marszowym krokiem. Reg uzbrojony w klucz, otrzymany od Penny, dopuścił ataku na drzwi frontowe, które z łatwością stanęły otworem. Mimo bojowego nastawienia, już w samym progu z zaskoczenia opadła mi szczęka. Stanęłam jak wryta, bo oto właśnie weszliśmy do mieszkania, w którym ktoś mieszkał!. To jakiś absurd, przemknęło mi przez głowę.
-Jak można mieć klucze do cudzego mieszkania? - zapytałam o to Rega
-Oni mają klucze do wszystkich pięciu mieszkań?
-To chyba jakiś żart! i co pod moją nieobecność mogliby łazić po moich garach, czy oglądać szmaty?
-No tak. Jeśli kiedykolwiek miałabym tutaj zamieszkać, to pierwsze co bym zrobiła, to wymieniłabym zamki, a ten kluczyk mogliby wsadzić sobie w tyłek - prychnęłam ze złością.
Musze jednak przyznać, że pod skórą czaiły się jakieś wyrzuty sumienia wobec ludzi, którzy tu mieszkali, przecież wkraczałam, bądź co bądź, na ich prywatny teren. No trudno, w końcu nie włamałam się i przyszłam w jakimś ważnym dla siebie celu. Usprawiedliwiłam się przed samą sobą.
Odpaliłam aparat i ruszyłam do ataku. Strzelałam zdjęcia na lewo i prawo. Szło mi to całkiem dobrze.
Reg z dziwną miną stał i przyglądał się szafkom w aneksie kuchennym, może nie tyle szafkom co ilości miejsca w nich. Wiedziałam że może być to dobre, ale tylko dla kawalera, nic poza tym.
W pewnym momencie zapytał.
-Gdzie byśmy zmieścili naszą kuchnię?
-Nie wiem może tam w rogu - wskazałam palcem
-A na kartoniku postawisz telewizor - powiedziałam z dozą złośliwości.
Chciałam być niemiła, by zrozumiał o co mi chodzi.
-A lodówkę, kuchenkę zamrażarkę itd. wyrzucisz na śmietnik, bo tu wszystko jest, będziesz korzystał z wypożyczonych, a na końcu zapłacisz za amortyzację.
Zalałam mu trochę jadu za skórę i ze, złośliwą satysfakcją zostawiłam go w tej kuchni. Sama poparłam się na górne piętro, gdzie mieściły się dwie sypialnie i łazienka. Brzmi luksusowo, bo jakże inaczej, łazienka na parterze i druga na pietrze, czego więcej chcieć. Przypuszczam, że tak myślał nasz prawnik. Fakty były inne.

Sypialnie uruchomiły moją fantazję, Ooo! nie-nie taką o jakiej można by pomyśleć. Widziałam siebie, jak po przebudzeniu wstaję i walę głową w sufit, w skutek uderzenia, padam jak długa na wyrko, by zapaść w sen nicości.
Ja z metra cięta stojąc na środku pokoju, mogłam z zadowoleniem powiedzieć
"ależ mi się urosło! głową sufitu sięgam'' takie, były skosy w obydwóch pokojach. Łazienka o zgrozo! co za debil ją projektował?! Drzwi otwierały się do środka, przy tak maleńkim pomieszczeniu, był to najgłupszy pomysł jaki widziałam. By dostać się do toalety, trzeba było wciągnąć brzuch, przycisnąć się do kabiny prysznicowej, bo inaczej nie zamknęłaś drzwi, a jeśli ich nie zamkniesz to nie dostaniesz się do toalety, która była tuż za nimi. Przy pełnym otwarciu na wprost, umywalka stykała się z drzwiami, nie było gdzie się wcisnąć.  Ja i Reg z trudem przeciskaliśmy się do tego przybytku wszelkiej ulgi. W razie pośpiechu ktoś przy tuszy, z łatwością może wycisnąć, co trzeba do kabiny, bo dalej by nie przeszedł. Ot i pełen luksus. W sypialniach by posprzątać podłogę, trzeba by paść na czworaka. Dla starych dziadów takie akrobacje trochę nie na miejscu. Może i chciałabym być trochę młodsza, ale nie, aż tak, by wrócić do raczkowania.
Właściwie to już miałam dosyć atrakcji, chciałam te wspaniałe warunki jak nas zapewniał prawnik, opuścić bez oglądania się za siebie. Było to jedyne mieszkanie z pięciu, z dwiema sypialniami i ogródkiem. Nie byłabym sobą gdybym nie chciała obejrzeć ogrodowego raju, który był co najmniej z pięćdziesiąt razy mniejszy od naszego. No i nie zawiodłam się ani ciut, ciut. Ogrodzony dechami mały kwadracik stykał się z pięcioma boksami na śmietniki. Latem podczas grilowania insektów, i rajskich zapachów nie zabrakło by nam.
Naładowana mieszanką negatywnych uczuć, wróciłam do domu.
By ulżyć w swojej głowie, zaczęłam przeszukiwać półeczki, z nadzieja że trafię gdzieś na tabletki ,,Goździkowej''
 
Zdjęcia, które stały się moją bronią, zapakowałam i wysłałam do naszego Adwokata, na którego delikatnie mówiąc byłam zła. W naszej sprawie nie wychylił nosa zza biurka. Za duże pieniądze napisał kilka papierków nie popartych żadnymi paragrafami. Takie to i ja sama mogłam sobie napisać, burczałam pod nosem. Nie takiej pracy się spodziewałam. No cóż musiałam zwiększyć obroty myślowe, i radzić sobie jakoś.
Posunięcie ze zdjęciami było trafem w dziesiątkę.
Reg poinformował Bossa o wysłanych zdjęciach z proponowanego nam mieszkania. Nigel B. był zdegustowany i bardzo niezadowolony. Miał pretensje do Rega za to posunięcie.
-Mogliśmy się jakoś sami dogadać, nie o wszystko trzeba pytać adwokatów.
Nie miałam pojęcia, co chciał przez to powiedzieć, ale już nie szydził.  
"Ty ze mną nie wygrasz, ja mam pieniądze''  był zdenerwowany na żonę, że ta dała nam klucze. Szala przechylała się na naszą stronę.
Adwokat widząc zdjęcia zmienił zdanie o atrakcyjności mieszkania, które w żaden sposób nie rekompensowało by nam strat jakie byśmy ponieśli wskutek zamiany. A ja nie zamierzałam niczego tracić, na rzecz Bossa.


Jest to jedna z dziwnych sypialni. Na dolnym zdjęciu ta sama sypialnia, tylko z drugiej strony


Druga większa sypialnia. Tu przynajmniej można gwiazdy pooglądać.
Jedyna szafa w domu, a to rozwiązanie, jak w centrum handlowym.
Tuż za drzwiami jest toaleta, jak się dostać do przybytku ulgi? Oto jest pytanie.
Ogródek na sześć płytek, i towarzystwo śmietników. Pełen relaks. 
owe śmietniki

Na jakiś czas zapanowała względna cisza. Czekałam na uderzenie, tylko nie wiedziałam z której strony ono nastąpi.
A tym czasem nudziłam się. Jak człowiek się nudzi, to do głowy przychodzą, różne głupie pomysły.
Podczas robienia makijażu zaczęłam patrzeć na siebie jak na obcą osobę, im dłużej patrzyłam na twarz odbitą w lustrze, tym bardziej wydawała mi się obca. Pomyślałam, że byłoby ciekawie zajrzeć do swojego wnętrza od środka. Jedynym dostępnym miejscem przez które mogłam tam dotrzeć wydały mi się oczy. Chyba zwariowałam, ale co tam! brnęłam dalej.
Przybliżyłam lustro, tak bym tylko oczy widziała, zaczęłam intensywnie się w nie wpatrywać, głębiej i głębiej, to było dziwne uczucie wymieszane z lękiem, aż ciarki przebiegały po plecach. Miałam wrażenie, że źrenice zaczynają działać jak w trójwymiarze, zaczęły falować i rozszerzać się jak kręgi na wodzie. W pewnym momencie zobaczyłam coś, co mnie tak przeraziło, że ze strachu lustro wylądowało w drugim kącie pokoju. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. W moich oczach widziałam w całej krasie oczy WILKA . O Chryste! co to było? pytałam sama siebie.
To nie żart, spróbujcie zrobić to co ja, ciekawe co w swoich oczach zobaczycie, ja wystraszyłam się naprawdę, i jakbym mało miała kłopotów to znalazłam sobie jeszcze jeden. Durna pała ze mnie, eksperymentów mi się zachciało!. Dopiero później do mnie dotarło jak niebezpieczna była to zabawa.
Dlaczego niebezpieczna? nie umiem na to odpowiedzieć, tak właśnie się poczułam.
Długo nie dawało mi to spokoju, dlaczego wilk? co to ma ze mną wspólnego? co prawda podobają mi się białe wilki, ale tylko na fotografiach, i nic więcej. Czasami nawiedzały mnie w snach. Nie mogę zapomnieć jednego z nich, w którym zabłądziłam w jakimś głębokim wąwozie, z którego było widać tylko niebo i po bokach urwiste ściany, żadnego wyjścia. Im dłużej szłam tym bardziej błądziłam, co za koszmar, strach miał wielkie oczy. W pewnym momencie kiedy już brakowało sił, na krawędzi zobaczyłam naprawdę dużego białego wilka. Stał i patrzył na mnie, bałam się poruszyć by mnie nie zaatakował, a on postał i ruszył przed siebie, po kilku krokach obejrzał się i zatrzymał, po chwili znowu ruszył przed siebie i tak kilka razy. Zrozumiałam że chce bym poszła za nim. Szliśmy tak razem, ja na dole, on na górze. Wędrówka trwała jakiś czas, aż wilk zatrzymał się popatrzył na mnie, postał i gdzieś sobie poszedł. Uważnie spojrzałam przed siebie i eureka!! Przed sobą miałam wyjście. Z emocji natychmiast obudziłam się. Siadłam na łóżku z oczyma wielkimi, jak pięć złotych. Ciężko było usnąć ponownie.

Opisany sen miał miejsce na długo przed tym, zanim zachciało mi się zaglądać w duszę, te oczy w lustrze, kurcze o co w tym chodzi, przecież nie jestem taka zła.
Ale zaraz, dlaczego zła? czy wilki są złe, czy tylko legendy je tak malują.
Obejrzałam wiele filmów poświęconych watahom wilków, można przekonać się jak dbają wspólnie o stado.
Maluchami zajmują się wszyscy w grupie, to jest piękne.
Zabijają po to by jeść, straszne?-wcale nie.
Ludzie też zabijają, każdy wie, gdzie jego miejsce w grupie.
Na czele stoi wilczyca i pilnuje watahy.
Ja właśnie, chyba jestem taką wilczycą w mojej rodzinie, naprawdę mamy wiele wspólnych cech.
No i zagadka wydała mi się rozwiązana, przestało mnie to przerażać.
Nie opowiadałam o tym Regowi bo i po co, nie było takiej potrzeby.
Za jakiś czas, na urodziny podarował mi łańcuszek. Jakże wielkie było moje zaskoczenie gdy, zobaczyłam prezent. Był to srebrny łańcuszek z wisiorkiem, a na nim wizerunek wilka. 





7 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie, pozdrawiam Cię Teresko. ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zaprosić do zapoznania się z moim blogiem. Jest on w dojść nietypowej tematyce, jednakże jest to moja historia, z którą chciałabym się podzielić. Nie robię tego, by wzbudzić jakieś współczucie, bo to nie o to chodzi. Sama daję sobie z tym wszystkim radę. Bardzo bym chciała, aby ten blog był dla innych oparciem, dla osób, które doskonale wiedzą o czym piszę, co czuję. W ten sposób będą mogli uchronić się przed popełnieniem najgorszych błędów…

    Zapraszam : http://bol-ktorego-nie-zapomnisz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością odwiedzę pani bloga Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Teresko! Bardzo prosze o dalszy ciag historii, rok czasu Pani nie pisala! Dziekuje Pani za ten blog, bo daje sile, zeby w najgorszych momentach sie nie poddawac.. Dziekuje!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Teresko! Bardzo prosze o dalszy ciag historii, rok czasu Pani nie pisala! Dziekuje Pani za ten blog, bo daje sile, zeby w najgorszych momentach sie nie poddawac.. Dziekuje!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam Pani Iwonko przepraszam że dopiero teraz odpisuję na pani komentarz. Dziękuje za ten wpis, cieszę się, że choć jednej osobie, mój blog, dodał skrzydeł i sił by chwycić życie za bary i nie poddawać się. Dziękuję Serdecznie i życzę samych słonecznych dni Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń