Ciekawa byłam jak to wszystko odbywa się w Anglii, wkrótce miałam sama tego doświadczyć.
W Polsce dużo łatwiej załatwić sprawy urzędowe związane ze ślubem, w Wielkiej Brytanii zaskoczyło mnie tyle pokręconych spraw, że aż czasami śmieszyło. Spróbuję trochę jakoś to przedstawić.
Na wcześniej umówioną telefonicznie rozmowę, pojechaliśmy do Didcot. Do pokoju wzywani byliśmy osobno, to już mnie zaskoczyło (o co chodzi?) zastanawiałam się. Gdy przyszła na mnie kolej dostałam milion, pytań do... np: (Kiedy przybyłam do Anglii, w jakich okolicznościach poznałam się z Regem, podać datę jego urodzenia, przeliterować adres zamieszkania, czy Reg wie, że jestem wdowa i mam dzieci?) i tego typu masę pytań. Domyślałam się, że może chodziło o sprawdzenie, czy nie jest to małżeństwo aranżowane, nie miałam innego pomysłu, po co to wszystko?! . Odczekaliśmy jakiś czas, aż nasze dokumenty trafiły do innego miasta Abington i tam znowu w umówionym terminie stawiliśmy się do urzędu. Tamtejsze Panie zajmowały się już przyjemniejszą stroną medalu, one miały udzielić ślubu, chodziło o omówienie szczegółów. Padło pytanie (komu oddam swój bukiet, podczas podpisywania aktu małżeństwa?) zrobiłam wielkie oczy (jak to oddam bukiet, po co?) wyjaśniły mi, żeby mi nie przeszkadzał. To śmieszne i głupie, pomyślałam, a po co są drużbanci mało tego, musiałam podać kogoś z imienia, bo one musiały mieć to zanotowane, by móc tego kogoś wywołać po mój bukiet, czysta komedia, podałam więc swoją córkę Agnieszkę. Brnęliśmy w dalsze pytania (kto, będzie oddawał moją rękę, panu młodemu), ale nonsens jestem, już dużą dziewczynką i sama oddaję swoją rękę, zaczęłam się śmiać, nie mogłam wytrzymać, nie było tam żadnego mojego tatusia oni nikogo takiego, by poprowadził mnie przed oblicze małżonka. Panie to rozumiały, też się trochę uśmiechały. Niestety taki jest zwyczaj musiałam więc kogoś wskazać, bo one musiały zanotować to z imienia i nazwiska. Kurcze nikt mi nie przychodził do głowy, do tak zaszczytnego zadania. W końcu podałam Sebastiana męża najstarszej córki Doroty, z tyłu tuż za nami miały kroczyć Marta z Agnieszką. Dorota i Mirek mieli zająć się filmowaniem i zdjęciami, to też było zanotowane z imienia kto i co będzie robił, Masakra! W domu zięciowie mieli ubaw, było dużo śmiechu, każdy dokładał swoja cegiełkę do żartów, jak to Seba będzie pozbywał się teściowej hura... ha ha ha. Świadkami zostali Iwona K. i Rega syn Danny B. i Aneta Sz. która zajęła się tłumaczeniem całej ceremonii z języka angielskiego na polski, by wszystko było jasne dla gości z Polski. Wydawało mi się, że wszystko już jest jasne zapisane zabukowane i to będzie koniec cyrku. Niestety nie. W Shillingford Bridge Hotel bo właśnie to miejsce wybraliśmy na przyjęcie, zajęła się nami organizatorka całej ceremonii, która ustalała z nami menu i wszystkie szczegóły jej zdaniem niezbędne. Moim zdaniem połowa pytań nadawała się do kosza, bez sensu. W Polsce, niektóre rzeczy zdają się być oczywiste. By oszczędzić dodatkowego zamieszania i stresu związanego z przemieszczaniem się z urzędu w Abington do Shillingford Bridge Hotel, gdzie miał być przygotowany poczęstunek i zabawa dla gości, Reg zorganizował to tak, by cała ceremonia zaślubin odbyła się na miejscu, więc to urzędniczki przyjechały do nas. Zostało przygotowane do tego celu specjalne miejsce. Czułam się trochę jak w amerykańskim filmie. Musiałam zaliczyć jeszcze jeden panujący zwyczaj, ale to było najfajniejsze, mieliśmy z tego dużo zabawy. Mianowicie na dzień przed ślubem musiałam zniknąć z domu, by nie widzieć się z przyszłym małżonkiem, aż do spotkania przed urzędnikiem udzielającym ślubu. Reg na ten cel wynajął pokoje w hotelu w którym miało to się wszystko odbyć, tak że z okna miałam piękny widok na Tamizę na salę, w której miałam ślubować i parking na który zjeżdżali się goście. Wszystko miałam na oku ha ha ha... By mi się nie nudziło i bym mogła wesoło spędzić ostatni wieczór w wolnym stanie, pojechały ze mną trzy moje córki i dwójka najmłodszych wnuków Nikola i Tomaszek.
-Mamo musimy urządzić panieński wieczór, nie przejdzie Ci to, nawet nie myśl.
-Wyście chyba zwariowały-ale one wcale nie słuchały, w pokoju był telewizor, więc muzyka z odpowiedniego kanału leciała na ful i dziewczyny były gotowe do zabawy, byłyśmy zaopatrzone w mocniejsze trunki, więc zabawa zaczęła się rozkręcać z minuty na minutę.
-Wiesz? nigdy byśmy nie pomyślały, że będziemy bawić się na panieńskim naszej mamy, super!
Momentami tak śmiałyśmy się, że ja z Dorotą siadałyśmy ze śmichu na podłodze. Nim się obejrzałyśmy zbliżała się trzecia nad ranem, a głowy stały się ciężkie. Dobrze, że ja miałam zamówione śniadanie do pokoju, bo nie byłam wstanie się podnieść, dziewczyny poszły do restauracji jakoś musiały dać radę, oj!!! działo się działo poprzedniej nocy. Za to ranek ciężki był bardzo... Wskoczyłam do wanny by ochłonąć i nabrać świeżości, zabrało mi to dużo czasu, aż dziewczyny zaczęły mnie już poganiać .
-Mamo wychodź już, nie żartuj bo nie zdążysz się ubrać, już pierwsi goście pokazują się na parkingu
-Chyba żartujecie?!-jak to usłyszałam to takiego popędu dostałam, że w minutę byłam w pokoju gotowa do tego, by zrobić makijaż. Dziewczyny biegały wokół mnie Dorota majstrowała przy włosach, Marta przy paznokciach, Agnieszka walczyła z sukienką istny kocioł. Wbrew pozorom nie miałam stresu wręcz przeciwnie śmieszyło mnie to. No i stało się spóźniłam się na własny ślub 15 min. o tym powiedzial mi później Reg, ja mu na to:
-Ty się ciesz, że w ogóle przyszłam, bo było ciężko-popatrzył na mnie zaśmiał się i tylko pokręcił głową.
Reszta dnia jakoś się już potoczyła. Zaszczyciła nas swoja obecnością Jego siostra z mężem, brat z żoną, którzy przyjechali z Lincoln przywieźli dla nas prezent od Jego mamy, która z racji wieku nie mogła odbyć tak dalekiej podróży. Byliśmy im wdzięczni.
Właśnie spóźniona wychodzę do ślubu |
Agnieszka i Marta towarzyszą mi w drodze, Dorota z drugiej strony z aparatem w reku |
Tu podpisujemy gęsim piórem nasz akt małżeński |
Tak właśnie wyglądałyśmy córki i mama |
Taką oto wybuchową niespodziankę przygotowali nam dzieci |
No i po strachu |
Jeszcze wspólne zdjęcie |
Agnieszka trzymająca bukiet w czasie, kiedy ja podpisuję cyrograf. |
Ach, co to był za ślub, jestem pod wrażeniem !!! :)))
OdpowiedzUsuńTeresko, moje gratulacje !!! :)))
Bardzo się cieszę, że zostałaś żoną Rega. :)
Wszystkiego dobrego dla Was obojga ! ❤ ❤
* ✿✿ **** ✿✿ **** ✿✿ *
Dziękuję Serdecznie :)
OdpowiedzUsuń