środa, 3 kwietnia 2013

Po tym jak pochowaliśmy Mirka, trwałam trochę w dziwnym zawieszeniu, skończył mi się pewien etap w życiu i jakoś wszystko musiałam sobie poukładać od początku, tylko jak?... Córki były przy mnie cały czas, nie zostawiały mnie z własnymi myślami, zawsze któraś miała coś pilnego do omówienia, uśmiechałam się czasami wiedząc o co im chodzi. Kochane dziewczyny. Zdarzało mi się, że obecna byłam tylko ciałem, bo dusza gdzieś uciekała i łzy ciekły, za tym czego nie udało mi się zbudować. Marzenia zawisły gdzieś między niebem a ziemią. Nie umiałam po nie sięgnąć mimo, że wspinałam się na palcach. Zgubiliśmy się w gonitwie po nieśmiertelność, mieliśmy do szczęścia tylko zwyczajne dni. To bardzo dużo. Wiele słońc wzeszło i wiele zaszło, na dłoniach czas położył pergaminu balsam, w fiolecie żył, ścieżki lat. Postrzępione linie życia, szczęścia, przeznaczenia, dokąd mnie zaprowadzą?... oto jest pytanie. A tym czasem musiałam pojechać do Olsztyna, by wycofać złożony wcześniej pozew rozwodowy, ponieważ stał się nieaktualny. Piszę o tym, gdyż przekonałam się na własnej skórze o absurdalności niektórych przepisów. Zgodnie z prawdą opisałam dlaczego odwołuję swój pozew, załączyłam akt zgonu, żeby nie było, że jestem nieodpowiedzialna, a moje nieprzemyślane decyzje przysparzają tylko urzędnikom niepotrzebnej pracy. Wszystko to złożyłam w jednym z pokoi, tak jak mi wskazano. Zapytałam tylko jeszcze kiedy mogę spodziewać się zwrotu wymaganej kwoty pieniędzy, wpłaconej przeze mnie. Niestety pan tam siedzący nie umiał mi na to odpowiedzieć, ponieważ on zajmował się tylko zbieraniem podobnych mojemu dokumentów i dostarczaniu do odpowiednich pokoi, wskazał mi tylko, dokąd powinnam się udać, by uzyskać odpowiedź na moje pytanie, zastawiłam swoje pismo i ruszyłam przed siebie. Trafiłam bez kłopotu. Zadałam siedzącym tam urzędniczkom to samo pytanie "kiedy mogę spodziewać się zwrotu moich pieniędzy" i tu powiedziałam, że mąż mój zginął w wypadku i dlatego odwołuje cała sprawę. To co usłyszałam było chyba największą głupotą z jaką się spotkała.
-Niestety nie należy się pani zwrot, ponieważ pani mąż zginął w wypadku, a więc nie żyje, takich zdarzeń nie obejmuje zwrot wpłaconej kwoty, gdyby pani z jakichś przyczyn zrezygnowała z rozwodu, wtedy tak.
-To jakieś chore! nie normalne -burzyłam się- to właśnie w takich przypadkach powinny być zwracane koszty, bo przecież bez ponoszenia konsekwencji można składać i odwoływać pozwy co miesiąc, przysparzając wam masę pracy.
-Tak wiemy, ale takie niestety są przepisy, przepraszam - no cóż podziękowałam i wyszłam wściekła na samą siebie, że złożyłam te papiery.
Siedząc u przyjaciółki na kawie, nie mogłam wyjść z oburzenia. Po jakiejś chwili wpadł mi do głowy pomysł, jak odzyskać pieniądze, mogło się udać powiedziałam do Teresy.
-Wiesz co? jak oni tacy cwani to ja napiszę inaczej, mam tylko nadzieję że te moje dokumenty nie wyszły jeszcze od tego urzędnika u którego wszystko składałam.
I pędem wróciłam do urzędu, by wycofać swoje pismo. Urzędnik był trochę zdziwiony ale oddał mi papiery, powiedziałam, że muszę zmienić treść, wcześniej napisaną. Nic nie kłamałam.
Zabrałam akt zgonu i napisałam "  że rezygnuję z pozwu, gdyż sytuacja w mojej rodzinie zmieniła się diametralnie'' I tylko tyle, czy skłamałam? myślę, że nie! śmierć to zmiana diametralna. W niedługim czasie otrzymałam zwrot poniesionych kosztów, co do złotówki  ha ha! byłam dumna z siebie.

Cokolwiek by się działo, czasu nikt nie zatrzyma, trzeba żyć dalej. Jeszcze tego samego lata kupiłam szambo ekologiczne, a zięciowie zakasali rękawy biorąc się do pracy by je zainstalować. Myślę, że mamy dużo szczęścia, ponieważ wszystkie prace remontowo-budowlane potrafimy zrobić sami, co pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy na "fachowcach''. Mogę śmiało powiedzieć, że umiemy poradzić sobie z każdym remontem. Stroną plastyczną i projektowaniem wnętrz zajmuje się głównie Dorota, korzystając z cennych porad sióstr. Przyznam się, że lubię oglądać końcowe efekty ich prac. Na pierwszą gwiazdkę bez Mirka zrobiły mi ogromną niespodziankę, gdy przyjechałam jak zwykle na Święta do domu. Wiedziałam, że coś remontują w pokoju kominkowym, tak go nazywamy bo przecież słałam fundusze na materiały. Pomieszczenie było w opłakanym stanie, jak cała reszta nie remontowanego domu. Ale to co zobaczyłam było miodem na moje serce. Z każdym dniem można powiedzieć, w domu zachodziły coraz to nowe zmiany, które cieszyły nas wszystkich.

Kominek to dzieło moich dzieci, mowa tu też o zięciach ich też nazywam moimi dziećmi                      Trzy suporeksy i papier ścierny, w rękach Dorotki zmieniły się w efektowne dekoracje, pod
                     górnymi półkami. Lubimy patrzeć na ogień w kominku, z pachnącą kawą w ręku.


                   
Wykopy trzeba było zrobić ręcznie to ich nie przeraziło, chwila zastanowienia i do dzieła.

             


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz