czwartek, 18 kwietnia 2013

Wiele razy głosiłam wszem i wobec "jeśli tak się stanie, że kiedykolwiek zostanę sama, nigdy więcej nie będę prała obcemu chłopu gaci, o nie! dosyć jak dla mnie tego miodu" i tak dalej, i tak dalej...
Niestety przyszedł taki czas, a ja przekonałam się, że "nigdy, nie należy mówić nigdy" Piorę, gotuję i sprzątam innemu chłopu! kurcze nim się obejrzałam, a już to robiłam. Na początku gdy zamieszkałam z córką u Rega, miał on kobietę która przychodziła do sprzątania w jego mieszkaniu. Głupio było jakoś tak siedzieć pić kawę, gdy w tym czasie, ktoś wokół mnie sprzątał . Aż w końcu nie wytrzymałyśmy z Martą i powiedziałam do Rega.
-Skoro my nie musimy płacić za czynsz, to chociaż będziemy sprzątać, byś Ty nie musiał płacić za to.
Tym sposobem zaczęłam utrzymywać porządek w całym domu, gdy prałam swoje ubrania w jego pralce, to i jego rzeczy wrzuciłam, jeśli gotowałam sobie, to i jemu też postawiłam talerz, i jakoś tak samo wyszło.


Nie ukrywam wielokrotnie myślałam o swojej przyszłości, doskonale wiedziałam, że Reg nie widział swojej beze mnie. Nie byłam już zieloną nastolatką, która nie zdawała sobie sprawy, z czym to się wiąże. Przede wszystkim odpowiedzialność za drugiego człowieka, z radościami i ułomnościami z racji wieku, niestety będziemy coraz starsi, a nie odwrotnie, taka jest kolej rzeczy! Ale do diabła z tym wszystkim, przy nim czułam się bezpieczna, niczego mi nie brakowało, nareszcie to nie ja musiałam myśleć o rachunkach i różnych płatnościach, cóż mi więcej do szczęścia było potrzebne. Nigdy, niczego nie zrobił wbrew mojej woli, był szczęśliwy, że jestem tuż obok. A ja dostawałam małpiego rozumu, chyba zachłysnęłam się tym, że partner może być dobry dla mnie, to przecież nie normalne. To ja raczej czasami byłam wredna, aż córki  upominały mnie (mamo opanuj się, mamo on mówi do ciebie, nie przeginaj) i takie przywoływanie mnie do porządku. Czasami naprawdę odbijało mi, ha ha... nauczyłam się grymasić, marudzić tak zwane fochy strzelać, normalnie komedia. Wystawiałam jego cierpliwość na duże próby, i to bardzo. Jakoś nie tracił jej do mnie. Pokochałam, go za to jakim jest człowiekiem, za jego piękne wnętrze. Pamiętam pierwszy moment pocałunku, aż wstyd się przyznać, poczułam dziwne motylki w brzuchu, myślałam (w tym wieku, to chyba już się nie zdarza), a jednak mi się przydarzyło i to było fajne.
Wielokrotnie prowadziłam dyskusje z moimi córkami, co one na to wszystko
-Mamo jeśli dla Ciebie pasuje, jesteś szczęśliwa to super, zrobisz jak zechcesz.
-Ale wiecie, co może was spotkać w przyszłości?... może trzeba będzie się opiekować nie jednym, ale dwoma starymi pierdzielami i co wtedy? to poważna decyzja.
-I jaki masz z tym problem, damy radę nie przejmuj się, nie zostawimy go na pewno, Reg jest już trochę taki nasz, trochę dziwnie by było, jak by go zabrakło.
Właśnie coś takiego chciałam usłyszeć.


Czas sobie leciał i leciał... , i tak minęło półtorej roku od czasu jak zostałam wdową. Na świat przyszedł kolejny wnuczek Tomaszek. Trzeci synek Doroty, pewnie szukała córeczki ha ha, ale dostała kolejnego cudownego synka, wszyscy się w nim zakochaliśmy, jak w każdym kolejnym maluszku, które pojawiało się w naszej rodzinie.

Takie to maleńkie było, ze ślicznymi czarnymi oczkami
                            
Pozował jak prawdziwy model
  Tego szkraba wszędzie było pełno
  Moje śliczności kochane 
    Oto cała trójeczka Dorotki i Sebastiana, chłopaki jak malowani

Tym oto sposobem miałam już piątkę wnuków. Nazywałam je moimi  słoneczkami, które jaśnieją pięknie, i nie stoją w miejscu, ale huśtają się na warkoczach galaktyki, krążąc niesforne wśród planet Mama i Tata. Zmieniając radośnie orbity, by skupić się przy planecie Babcia. Tak właśnie znalazłam im miejsce w galaktyce. Znowu czas wyrwał z kalendarza kolejny rok. W domu nastąpiło już sporo nowych zmian, odnośnie remontu było coraz lepiej i lepiej. Moim nowym nabytkiem, z którego bardzo się cieszyłam, był mały traktorek do koszenia trawy, który miał ułatwić nam pracę przy koszeniu w obejściu.

Dorota z Tomaszkiem, dla relaksu też można popracować
Tomaszek od małego uczy się jak, pomagać babci  przy koszeniu.

Dom stał się radosny, pełen miłości i śmiechu dzieci. Byłam szczęśliwa.
Po kolejnym roku Reg oświadczył mi się, w obecności mojej córki Marty, która odwiedziła mnie z Nikolcią w Anglii. Siedziałyśmy obie w ogrodzie przy kawie, gdy przyszedł ukląkł przede mną na kolano i zapytał patrząc mi w oczy "CZY ZOSTANIESZ MOJĄ ŻONĄ'' przy tym wręczając pierścionek zaręczynowy. Odpowiedziałam TAK uczciliśmy to szampanem.
Minęły trzy lata od śmierci Mirka. To dużo czasu by zacząć żyć na nowo.

2 komentarze:

  1. Teresko, wspaniale, że się zgodziłaś zostać żoną Rega. Gratuluję !!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdeczne dzięki ! Buziaczki

    OdpowiedzUsuń