Agniesia i spodenki uszyte własnoręcznie |
Dorotka i sukienusia na bal |
Dorotka i Agniesia w kompleciku na drutach |
Dorotka w przedszkolu i oczywiście sukieneczka wydziergana na drutach |
Agniesia na balu nowa suknia na tą okazję |
Dorotka Agniesia i ja :) |
Z teściami układało mi się już całkiem dobrze, nawet nauczyłam się mówić całkiem swobodnie mamo i tato! Teściowa była wartościowa kobietą i bardzo gościnną, jeśli ktoś zawitał w progi jej domu zawsze został ugoszczony. Siostra Mirka mieszkająca na Śląsku w międzyczasie owdowiała i wróciła mieszkać do Bartoszyc. Lubiłyśmy się z Elżbietą, po jakimś czasie wyszła powtórnie za mąż i z tego związku urodziło się dwóch synów, tak więc stała się mamą trójki chłopców.
Bardzo duży przełom pomiędzy mną a teściową nastąpił w momencie gdy zachorowała i musiała poddać się operacji. Ponieważ była trochę otyła, miała cukrzycę, nadciśnienie i nie wiem co jeszcze, obawiała się powikłań. Mirek nie lubił zapachu szpitala więc widywał mamę tylko w niedzielę, w czasie określonym na wizyty. Córka też miała jakieś przeszkody, które nie pozwalały jej opiekować się mamą, ale ktoś musiał to robić! Ona potrzebowała opieki! Zostałam z tym sama i codziennie po pracy i obrobieniu obowiązków domowych szybko biegłam do szpitala. Rany ze względu na cukrzycę i otyłość goiły się z trudem, trzeba było robić okłady z woreczków z lodem, a ten szybko topniał i należało go zmieniać. Należało też zadbać o higienę leżącej, miałam ręce pełne roboty! Wracałam do domu około dziesiątej - jedenastej wieczorem, a rano do pracy! Musiałam dać radę. Widziałam jej oczy, gdy patrzyła na mnie. Było w nich coś co trudno mi opisać, ale czułam to! Wydawało mi się, że znam jej myśli. Kobiety leżące razem z nią na sali mówiły - „ale Pani ma dobrą córkę”, odpowiadała wtedy „to nie córka, ale synowa”. Myślę, że brakowało jej wtedy córki! Widziałam smutek w jej oczach. Zabrakło dzieci, dla których wypruwała serce. Myślę, że w jej sercu stało się wtedy coś co pozwoliło oczom widzieć jasno i sprawiedliwie!
Po wyjściu ze szpitala kupiła mi prezent, kurtkę którą długo nosiłam. Zaczęłyśmy rozmawiać ze sobą jak córka z matką, i tak też zaczęła mnie traktować! Już nie tylko ja byłam ta „zła”, ale wiele uwag miała do syna. Zawsze pytała mnie o zdanie nim podjęła jakąś decyzję! To był mój sukces! Nie musiałam się zmieniać by komuś się przypodobać, a i tak zostałam doceniona! Może właśnie dlatego, że miałam swoje zdanie i najczęściej podejmowałam dobre decyzje? Któregoś razu teściowa powiedziała „Teresie można gadać i gadać, a ona i tak zrobi po swojemu!”. Odebrałam to jako komplement! Czasami rozmawiałyśmy godzinami i byłam już na tyle odważna, czy jak kto woli bezczelna, by wytknąć jej błędy! O dziwo nie gniewała się, tylko czasami zamyślała, a czasami przyznawała mi rację. Zżyłyśmy się z sobą. Podczas jednej z takich pogaduszek, powiedziała mi coś, co do dziś mocno siedzi w mojej pamięci.
-Teresa, jeśli przyjdzie taki moment, że nie będziesz mogła już dłużej wytrzymać z Mirkiem i zechcesz się rozstać, zrozumiem to! Ale nie gniewaj się, ja stanę po stronie syna, choć wiem jakim jest draniem! To jest moje dziecko!
Cóż miałam na to powiedzieć? Przytuliłam ją i powiedziałam:
- Rozumiem, zrobiłabym dokładnie tak samo!
Zyskała jeszcze bardziej w moich oczach, jej odwaga i szczerość budziły mój szacunek. Później przez wiele lat obie walczyłyśmy, by rodzina była w całości i szanowała się, a spotkania rodzinne były radosne a święta dostatnie! Nawet odchodząc na tamten świat powiedziała mi na ucho „dopilnuj wszystkiego!”, ale do tego jeszcze wrócę…
Dzień ogłoszenia stanu wojennego zapadł w mej pamięci na zawsze. Byłam przerażona.
OdpowiedzUsuńTeż sama szyłam ubrania dla dzieci i dla siebie.
Wracając do Twojej teściowej, to wcale nie dziwię się, że Cię polubiła :) Ja też Cię polubiłam Teresko :) :) :)
Buziaki.
Zrobio mi się ciepło na sercu, czytając Twój komentarz Dziękuję ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń