sobota, 28 lipca 2012



Witam wszystkich serdecznie po dłuższej przerwie spowodowanej usterkami technicznymi. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na kolejny wpis. 



Dzisiaj troszkę cofnę się wstecz w czasie. Nie wspomniałam o usamodzielnieniu się mojego brata po opuszczeniu domu dziecka. O tym, że wyszedł bez żadnego zabezpieczenia wspomniałam już we wcześniejszym wpisie. Dodam tylko, że tak jak siostra, tak i Rysiek na początku zamieszkał w moim mieszkaniu, tyle tylko mogłam niestety im pomóc.





Długo u mnie nie mieszkał, szybko wyjechał w Polskę by szukać swojego miejsca na ziemi. Znalazł je w Warszawie, gdzie poznał swoją przyszłą żonę Anię. Na początku mieszkali na stancji a po jakimś czasie, nie wiem jak mu się to udało, lecz dosyć szybko wystarał się o mieszkanie. Myślę, że występ w programie TVP „Telewizja Nocą”, w którym był gościem, miał jakiś wpływ na całą sytuację. Oglądałam ten odcinek w telewizji. Reporterzy z kamerą odwiedzili go na stancji by pokazać trudne warunki w jakich żyją, i jak wygląda ich codzienność, choćby to jak Ania kąpie dziecko w maleńkim pokoiku. Rysiek miał okazję do tego by się wypowiedzieć, lecz do dziś nie mam pojęcia jak trafił do programu! 


Niestety nie udało mu się utrzymać rodziny, pogubił się w tym wszystkim, zupełnie nie był przygotowany do życia! Praktycznie od urodzenia przebywał w Domach Dziecka i gdy tylko osiągnął pełnoletniość to zachłysnął się wolnością. Wielokrotnie prowadziłam z nim poważne rozmowy, na różne sposoby tłumaczyłam by nie zrobił tego samego swoim dzieciom, przez co sam przechodził. Przytakiwał, nieraz płakał, lecz niestety nie dał sobie rady i stoczył się. Ania dzielnie walczyła o dzieci, których mieli już trójkę. Choć było bardzo ciężko, nie oddała ich i wychowała sama. Kasia, najstarsza córka, która emocjonalnie związała się z ojcem, zawsze martwiła się o niego. Młodsze dzieci, Grzesiu i Ola, nie chciały o nim słyszeć. Wcale im się nie dziwię, wstydzili się taty alkoholika, który mieszkał w ogródkach działkowych, a każdy dzień witał butelką. Wiem o tym, bo sam mi powiedział, gdy któregoś razu będąc przejazdem w Warszawie chciałam zobaczyć jak żyje i wygląda. Kasia zaprowadziła mnie na te ogrody, gdzie mieszkał w czyjejś altanie. Czarna rozpacz! Idąc tam kupiłam mu trochę prowiantu, jakąś kawę i trochę owoców, bo tak naprawdę nie wiedziałam jak mam mu pomóc. Cała litość przeszła mi w momencie gdy zobaczyłam Ryśka! Braciszek wesolutki jak skowronek, już z daleka rozłożył ręce w geście powitalnym i zawołał:
- Cześć siostra! - przywitał się, poprzytulał trochę. A mi serce się krajało, to nie był już ten sam, mój malutki braciszek.
- Jak Ty możesz tu mieszkać? W takich warunkach? - zapytałam,
- Normalnie siostra! - odparł wesolutko,
- Przecież w zimie musi być tu zimno?!?
- A Tobie w domu zimno? Palę tu w piecyku.
- Czym Ty tu palisz?
- A mało tu śmieci?!? - odparł zadowolony z siebie. Chwilę jeszcze porozmawiałam i nie miałam już więcej ochoty na to patrzeć, na odchodne powiedziałam tylko:
- Pa braciszku, widzę że jesteś zadowolony. Jeśli tak ma wyglądać Twoje szczęście, to niech będzie. Każdy widzi je inaczej, nic więcej dla Ciebie nie mogę zrobić. Musisz się leczyć, inaczej zginiesz!
- Nie martw się siostra! Ja nie narzekam! - smutne to było.


Wiem, że miał problemy z prawem. Zalegał z alimentami na trójkę dzieci. W któreś ze Świąt Bożego Narodzenia zaprosiłam całą jego rodzinę, by razem przy jednym stole spędzić ten szczególny czas. Ryśka przy nim zabrakło. Rok później dowiedziałam się, że dobrowolnie zgłosił się na policję celem odbycia kary za nieopłacone alimenty. Prawie się ucieszyłam, to znak, że miał dość takiego życia. Było to najlepsze co mógł zrobić. W zamknięciu nie będzie miał alkoholu, to dobra forma odwyku i dużo czasu na przemyślenia. Jest nadzieja…

2 komentarze:

  1. To bardzo smutne Teresko :( Napisz jak dalej potoczyły się losy Twojego rodzeństwa?
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda smutno patrzeć jak najbliższym mi osobom życie przekręciło się do gór nogami. Napiszę też o losach mojej siostry, będzie też trochę szokująco. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń