Witam wszystkich serdecznie po dłuższej przerwie spowodowanej usterkami
technicznymi. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na kolejny wpis.
Dzisiaj troszkę cofnę się wstecz w czasie. Nie wspomniałam o usamodzielnieniu się mojego brata po opuszczeniu domu dziecka. O tym, że wyszedł bez żadnego zabezpieczenia wspomniałam już we wcześniejszym wpisie. Dodam tylko, że tak jak siostra, tak i Rysiek na początku zamieszkał w moim mieszkaniu, tyle tylko mogłam niestety im pomóc.
Długo u mnie nie mieszkał, szybko wyjechał w Polskę by szukać swojego miejsca na ziemi. Znalazł je w Warszawie, gdzie poznał swoją przyszłą żonę Anię. Na początku mieszkali na stancji a po jakimś czasie, nie wiem jak mu się to udało, lecz dosyć szybko wystarał się o mieszkanie. Myślę, że występ w programie TVP „Telewizja Nocą”, w którym był gościem, miał jakiś wpływ na całą sytuację. Oglądałam ten odcinek w telewizji. Reporterzy z kamerą odwiedzili go na stancji by pokazać trudne warunki w jakich żyją, i jak wygląda ich codzienność, choćby to jak Ania kąpie dziecko w maleńkim pokoiku. Rysiek miał okazję do tego by się wypowiedzieć, lecz do dziś nie mam pojęcia jak trafił do programu!
Niestety nie udało mu
się utrzymać rodziny, pogubił się w tym wszystkim, zupełnie nie był
przygotowany do życia! Praktycznie od urodzenia przebywał w Domach Dziecka i
gdy tylko osiągnął pełnoletniość to zachłysnął się wolnością. Wielokrotnie
prowadziłam z nim poważne rozmowy, na różne sposoby tłumaczyłam by nie zrobił tego samego
swoim dzieciom, przez co sam przechodził. Przytakiwał, nieraz płakał, lecz
niestety nie dał sobie rady i stoczył się. Ania dzielnie walczyła o dzieci,
których mieli już trójkę. Choć było bardzo ciężko, nie oddała ich i wychowała sama.
Kasia, najstarsza córka, która emocjonalnie związała się z ojcem, zawsze martwiła
się o niego. Młodsze dzieci, Grzesiu i Ola, nie chciały o nim słyszeć. Wcale im
się nie dziwię, wstydzili się taty alkoholika, który mieszkał w ogródkach
działkowych, a każdy dzień witał butelką. Wiem o tym, bo sam mi powiedział, gdy
któregoś razu będąc przejazdem w Warszawie chciałam zobaczyć jak żyje i wygląda.
Kasia zaprowadziła mnie na te ogrody, gdzie mieszkał w czyjejś altanie. Czarna rozpacz!
Idąc tam kupiłam mu trochę prowiantu, jakąś kawę i trochę owoców, bo tak
naprawdę nie wiedziałam jak mam mu pomóc. Cała litość przeszła mi w momencie
gdy zobaczyłam Ryśka! Braciszek wesolutki jak skowronek, już z daleka rozłożył
ręce w geście powitalnym i zawołał:
-
Cześć siostra! - przywitał się, poprzytulał trochę. A mi serce się
krajało, to nie był już ten sam, mój malutki braciszek.
-
Jak Ty możesz tu mieszkać? W takich warunkach? - zapytałam,
-
Normalnie siostra! - odparł wesolutko,
-
Przecież w zimie musi być tu zimno?!?
-
A Tobie w domu zimno? Palę tu w piecyku.
-
Czym Ty tu palisz?
-
A mało tu śmieci?!? - odparł zadowolony z siebie. Chwilę jeszcze
porozmawiałam i nie miałam już więcej ochoty na to patrzeć, na odchodne
powiedziałam tylko:
-
Pa braciszku, widzę że jesteś zadowolony. Jeśli tak ma wyglądać Twoje
szczęście, to niech będzie. Każdy widzi je inaczej, nic więcej dla Ciebie nie
mogę zrobić. Musisz się leczyć, inaczej zginiesz!
-
Nie martw się siostra! Ja nie narzekam! - smutne to było.
Wiem, że miał problemy
z prawem. Zalegał z alimentami na trójkę dzieci. W któreś ze Świąt Bożego
Narodzenia zaprosiłam całą jego rodzinę, by razem przy jednym stole spędzić ten
szczególny czas. Ryśka przy nim zabrakło. Rok później dowiedziałam się, że dobrowolnie
zgłosił się na policję celem odbycia kary za nieopłacone alimenty. Prawie się
ucieszyłam, to znak, że miał dość takiego życia. Było to najlepsze co mógł
zrobić. W zamknięciu nie będzie miał alkoholu, to dobra forma odwyku i dużo
czasu na przemyślenia. Jest nadzieja…
To bardzo smutne Teresko :( Napisz jak dalej potoczyły się losy Twojego rodzeństwa?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
To prawda smutno patrzeć jak najbliższym mi osobom życie przekręciło się do gór nogami. Napiszę też o losach mojej siostry, będzie też trochę szokująco. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń