poniedziałek, 9 lipca 2012

Mimo trudnych chwil nie traciłam pogody ducha, przecież po nocy zawsze budzi się dzień! Dlaczego nie wierzyć, że będzie słoneczny? Wiele już razy słyszałam takie opinie „Pani Tereso nigdy bym nie przypuszczała, że takie trudne życie Pani przeszła! Przecież Pani zawsze taka uśmiechnięta, żartobliwa! Gdybym nie czytała bloga to w życiu bym się nie domyśliła!”. No i o to właśnie chodzi!


Mirek od jakiegoś czasu pracował już w SM. Miał nowych kolegów, co nie znaczyło, że z tamtymi już się nie spotykał. Tak ogólnie był dobrym człowiekiem i złotą rączką. Potrafił zrobić dosłownie wszystko! Tynkował, murował, malował, był dekarzem, kładł parkiety i kafelki na ścianach i podłogach, umiał zreperować zegarek, cieknący kran, rozprowadzić światło po mieszkaniu i naprawić wideo, nawet kiedyś uszył sobie spodnie!!! Naprawdę miał złote ręce! I za to ceniłam go najbardziej, nigdy nie musiałam martwić się o fachowca gdy trzeba było coś zrobić w domu! Były to bardzo cenne umiejętności i oszczędzały nam pieniądze. Poza tym bez przerwy powtarzał mi, że mnie kocha, że nie umiałby beze mnie żyć. Dzięki temu uchodziły mu te jego wyskoki na piwko! Jeśli tylko mógł pomóc, nikomu nie odmawiał pomocy. Na spotkaniach rodzinnych i weselach dobrze się bawił, śpiewał i był szarmancki, potrafił zachować się uprzejmie i z kulturą, co niektórzy mówią „kotu z drogi schodził” i wszystko było cudownie! Byłoby tak gdyby nie wady! Napisałam to wszystko by nikt nie pomyślał, że tylko w zły sposób myślę o mężu i narzekam! To dzięki tym dobrym cechom, dzięki temu, że mówił mi jak mnie kocha, że nigdy nie zapomniałam tego czasu sprzed ślubu, żyliśmy z sobą trzydzieści lat. Z tych trzydziestu lat, może z pięć było szczęśliwych!


Teściowa zawsze strzegła tajemnic rodzinnych, mówiła „własne brudy trzeba prać w domu!” i zgadzałam się z nią w zupełności, do czasu gdy nie przemyślałam sobie pewnych spraw. Dla mnie to mogło być niebezpieczne. Mówienie komuś o tym co dzieje się w moim domu było formą samoobrony! Każdy potrzebuje drugiego człowieka by nie zwariować, by mieć do kogoś się wygadać. Ja nie miałam rodziny z mojej strony i taką osobą była Terenia H. Zawsze znalazła czas by mnie wysłuchać. Jestem jej niezmiernie za to wdzięczna!


Pewnego dnia otrzymaliśmy wspaniałą wiadomość! Dostaliśmy przydział na mieszkanie!!! Co prawda małe, bo tylko 32 m kw. lecz mieściło dwa pokoiki, kuchnię, łazienka i korytarz. W zupełności dla nas wystarczało! Wkład na mieszkanie, potrzebny do Spółdzielni Mieszkaniowej wpłacili teściowie, więc pomoc z ich strony była ogromna! Z naszych pensji nie byłoby to możliwe. Budynek był nowy i choć wykończeniówkę w mieszkaniu trzeba było sobie zrobić samemu, nie było z tym kłopotu bo Mirek spisał się na piątkę. Zamieszkaliśmy tam jako jedni z pierwszych lokatorów. Szczęście w pełni!!! Wkrótce moja siostra Agata musiała opuścić dom dziecka. Całe szczęście, że miała dokąd pójść, i że zamieszkała u nas. Z Mirkiem dogadywała się świetnie, uwielbiała moją Dorotkę. Mała już biegała i szczebiotała, dom przepełniała radość. 



Na nowym mieszkanku

Zabawy z ciocią Agatą

U cioci bezpiecznie jak u mamy

Agata poszła do pracy w żłobku jako pomoc przy dzieciach, naprawdę chciało się żyć! Wzięliśmy kredyt, tak zwany „MM – Kredyt dla Młodych Małżeństw”. Był to kredyt przewidziany przez państwo w ramach pomocy młodym parom. Miał ułatwić start w nowe życie. Dzięki niemu kupiliśmy meble do pokoju - segment, stół, ławę, wersalkę, krzesła, dywany oraz pralkę i lodówkę, a także umeblowanie do kuchni. Mieliśmy wszystko co było potrzebne do życia. Teraz tylko pracować i być szczęśliwym! Byliśmy może rok?!? Mąż wrócił do alkoholu i wszystkie obowiązki były znów wyłącznie na mojej głowie. Agata dosyć szybko wyprowadziła się do swojego wybranka. Pani Lucyna D., która byłą Dyrektorką żłobka, w którym pracowała Agata poznała ją ze swoim znajomym Tadeuszem B. No i tak już zostali razem, a po jakimś czasie pobrali się i Agacie niczego już nie brakowało. Może poza dziećmi, których nie mogła mieć! U niej szczęście, u mnie znów się psuło!



GDYBYM MOGŁA


Chciałam być kochana
Byłam! Tylko przez chwilę
Chciałam mieć, cudowną drugą połowę serca
Za dużo chciałam!
Gdybym mogła!
Przeszłabym przez magiczne lustro Alicji
W zaczarowany świat!
Gdzie zastygłe obłoki, rozpędzają rumaki wiatru
A słońce włosy złotem czesze
I tęcza zaprasza kolorami
By utonąć w oceanie barw!
Bezpiecznie minąć, zawieruchę zwad
Burzę nie przemyślanych słów!
Nie patrzyłabym, na odjeżdżający pociąg mojego życia
W którym zabrakło miejsca
Dla wzruszeń, uniesień, ciepłych ramion
Zamiast szala na zimę…





ZŁUDNE MARZENIA 

 

Chciałam tańczyć, na tafli życia 
Otrzymywać najwyższe noty
Pękła tafla!
Chciałam spijać żądze roziskrzonej wyobraźni
Pełzających płomieni namiętności
Jak ćma
Krążyłam wokół jaskrawego światła
Przypiekłam skrzydła!
Amor mój trafił, w szczerozłote serce
Pękło serce!
Posypały się plewy, jak z dziurawego misia!
Służyć miał za przytulankę
Choć dusza krzyczy w rozpaczy!
Pamięć nie umiera
A serce -
            znów wybacza! 

2 komentarze:

  1. Najpiękniejsze wiersze "rodzą" się w cierpieniu. Twoje wiersze są odzwierciedleniem Twojej duszy.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ! Pozdrawiam Sredecznie

    OdpowiedzUsuń