poniedziałek, 5 listopada 2012


Gdybym miała zaczarowany pierścień „Arabelli” i mogła przekręcić go na palcu jednocześnie wypowiadając życzenie wszystko byłoby piękne. Po kłopotach nie byłoby śladu a ja… chyba bym się nudziła. Może to dobrze, że nie ma takich czarów, więc spokojnie wracam na ziemię! Do tej pory nie wspomniałam nic o ludziach mieszkających w moim sąsiedztwie. Mieliśmy duże szczęście gdy okazało się, że mamy za sąsiadów wspaniałych ludzi. W domu obok mieszkała kobieta w podeszłym wieku. Mówiliśmy na nią babcia Genia, przemiła kobieta! Na tej samej posesji swój dom wybudował jej syn Jurek z żoną Felicją N. Poznaliśmy się w pierwszy tygodniu i do dziś żyjemy jak rodzina. Możemy liczyć na siebie w razie potrzeby bo takie relacje cenniejsze są od złota!

Nazwa miejscowości - „Długa”, w której się osiedliliśmy brzmi trochę dziwnie. Jak nazwa ulicy! Pewnie dlatego, któregoś dnia urzędniczka zwróciła mi uwagę, że mam nieprawidłowy dowód osobisty! Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia z pytaniemDlaczego?”.Bo nie ma Pani wpisanej nazwy miejscowości tylko ulicę!” - odrzekła. Zaczęłam się śmiać i od razu wyprowadziłam ją z błędu. Takie sytuacje zdarzały mi się jeszcze dość często. Kiedyś ponoć nazwa miejscowości brzmiała „Długa Wieś” lecz po przyłączeniu do miasta „Sępopol”, wykreślono „Wieś” i pozostał tylko pierwszy człon nazwy. Mieszkają tu głównie rolnicy i gdy po przyłączeniu do miasta wartość podatku za grunt znacznie wzrosła, po ich długich staraniach miejscowości znów rozdzielono. Drugi człon nazwy miejscowości już nigdy nie powrócił i do dziś pozostała „Długa”. Historię tą znam z opowieści mego sąsiada.

Nie jest to miejscowość typowej Arizonki”, gdzie chłopi stoją przed sklepem z butelką wina w ręku! Naprawdę bardzo duży odsetek ludzi jest wykształconych! Moja sąsiadka Felcia przez długie lata aż do emerytury była Główną Księgową w Gospodarce Komunalnej. Na końcu wsi mieszka były Dyrektor szkoły i nauczyciele! Są tu osoby pracujące w Domu Kultury, w opiece społecznej i celnicy. Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. O nich właśnie opowiadała mi Felcia i jestem dumna, że tu właśnie przywiodły mnie szczęśliwe wiatry! Gdy czasami oglądałam w programach TV z jakim trudem przyjmuje się nowo przybyłych do swojej miejscowości, jak trudny jest proces asymilacji, nie chciałam dzielić losu tych ludzi. W tej kwestii też miałam odrobinę szczęścia! Na Długą wprowadziłam się w lutym, a już w listopadzie w Sępopolskim Domu Kultury miałam swój dzień. Na spotkaniu autorskim mogłam zaprezentować się mieszkańcom miasteczka. Bałam się pustej sali, bo niewątpliwie byłaby to porażka! Rozesłałam więc zaproszenia swoim znajomym i przyjaciołom z Bartoszyc i okolic. Byłam mile zaskoczona gdy zobaczyłam wypełnioną po brzegi salę!!! Swoją obecnością zaszczyciła mnie p. Burmistrz Sępopola i wielu mieszkańców. Byłam szczęśliwa i jednocześnie zestresowana. Mój wieczór poprowadziła niezawodna w tej kwestii Izabela B. Wiersze czytał pięknym, niskim głosem Krzysztof B., kilka szkolnych dziewczynek i oczywiście Iza. Nastrojowa atmosfera zrobiła swoje, na stolikach płonące świece, pachnąca kawa i ciasto z domowych wypieków. W niektórych oczach widziałam zadumę, a nawet łezkę. Było wzruszająco!

Najbardziej zaskoczyła mnie Iza!!! Specjalnie na tą okazję napisała wiersz z dedykacją dla mnie i o mnie! Przygotowała podkład muzyczny i cudownie mi go zarecytowała. Wzruszyła mnie tym do głębi!


To właśnie wiersz poświęcony mojej osobie. Jestem wzruszona!

Sylwia S. napisała muzykę do mojego tekstu „List do Matki” i zaśpiewała go anielskim głosem. (Jeśli tylko uda mi się zgrać ją z kasety wideo na komputer, na pewno zamieszę na blogu byście mogli posłuchać). Po zakończonym spotkaniu dostałam piękne kwiaty! A z Bartoszyckiego Domu Kultury, od dyrektora i pracowników, którzy również zaszczycili mnie swoją obecnością otrzymałam duży wiklinowy kosz pełen owoców! Nie mogłam postąpić inaczej, jak tylko zaprosić wszystkich do mojego domu na lampkę szampana! Chciałam się pochwalić wszystkim, jakie zmiany poczyniłam już w domu! Po krótkim czasie przed dom zjechało mnóstwo aut. Przybyło około 30 gości, ale byłam przygotowana! Nie zabrakło lampek do szampana. Moje córki dzielnie krążyły z szampanem wśród gości. Był to pełen wrażeń dzień, po którym słodko się spało!


Powiadomienie o spotkaniu zamieszczone w Gazecie Olsztyńskiej.
                     
Notatka w prasie po zakończonym spotkaniu. 

4 komentarze:

  1. Teresko, jesteś utalentowaną artystką, brawo. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Tereniu, nutka wspomnień zapłakała dziś we mnie, dziękuję Ci za to wspomnienie.
    Nie zapomnę Ciebie , bo nie sposób, kto raz Cię poczuł, ma już zawsze w sercu.
    Kocham Cię
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż gardło mi się zacisnęło, czytając Twój wpis. Dziękuję losowi że pozwolił mi spotkać Ciebie na mojej drodze. choć tak krótko ale znacząco . Dziękuję że napisałaś kilka słów i Serdecznie Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń