poniedziałek, 18 lutego 2013

Po publicznym wyznaniu miłości Rega do Polki, która właściwie mało go rozumiała wywołało sensację. Czułam się trochę zażenowana, tym bardziej, że stałam się tematem numer jeden, wśród rodaków tam mieszkających. Nie miałam na to wpływu. Wiedziałam, że wcześniej czy później taka informacja dotrze do mojego męża, choćby od mojej współlokatorki, czułam to wyraźnie! przecież  miała ,"asa'' w rękawie, widziałam błysk w jej oku, jeśli by było coś nie tak między nami. Postanowiłam powiedzieć Mirkowi o wszystkim sama. Tym sposobem chciałam wytrącić kamień z ręki, tym wszystkim, którzy chcieliby zabłysnąć sensacją! przed moim mężem. Reg okazał się dżentelmenem, zachowywał się całkiem normalnie, nie robił mi głupich propozycji, ani nie stwarzał nie odpowiednich sytuacji. Był serdeczny i opiekuńczy. Nie byłam przyzwyczajona do tego, by ktoś mną się opiekował. Czułam się zażenowana, to zazwyczaj ja opiekowałam się kimś, a nie odwrotnie.

Rozmowy telefoniczne z córkami w Polsce, nie przynosiły dobrych wieści. Niestety Mirek wrócił do  nałogu. Pieniądze które wysyłałam na remont, szły zupełnie gdzie indziej!. Agnieszka rozważała wyprowadzkę z domu, na stancję. Nie dawało się mieszkać razem z ojcem pod jednym dachem. W tej sytuacji zdecydowałam się by pojechać do domu i porozmawiać z mężem. Przecież daliśmy sobie szansę na szczęśliwy dom! podnoszony z trudem jak i finansowym tak i uczuciowym, a on zwyczajnie zaczął wszystko niszczyć. Coraz trudniej było mi to znosić, tym bardziej, że poznałam już smak spokoju. Do polski pojechałyśmy obie z Martą, która nie chciała zostać sama w Anglii. Miała to być krótka podróż, i wtedy postanowiłam że powiem Mirkowi o Reg-u. Nie pamiętam po której już kolejnej kawie powiedziałam:
- Wiesz muszę Ci coś powiedzieć - popatrzył na mnie wyczekująco
- Jest ktoś kto publicznie wyznał, że się we mnie zakochał, na razie nic mnie z nim nie łączy, poza tym że pracuję u niego.
- I ty tak zwyczajnie mi o tym mówisz? 
- A dlaczego nie? wcześniej czy później i tak byś się dowiedział, lepiej jak sama Ci to powiem 
- Kto to jest?
- Brytyjczyk dużo starszy ode mnie, ma na imię Reg i jest managerem tam, gdzie mieszkam
- No i co mam teraz powiedzieć?
- Co sobie chcesz, mam to gdzieś, czy Ci się to podoba czy nie, wiele rzeczy mi się nie podoba z tego co ty robisz, i ja muszę z tym żyć!
- No dobra, a jak Ci zaproponuje byś z nim została, to co zrobisz?
- Nie proponował,więc nie myślałam a jak zaproponuje to się zastanowię co zrobię.
- Bo ja bym został! wyciągnąłbym od starego ile się da i już! ale mam nadzieję że Ty nie zostaniesz, bo masz tu dzieci - jak to usłyszałam to z wrażenia szczęka mi opadła, dosłownie. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się czy ja go tak naprawdę znam?! w tym momencie miałam duże wątpliwości
- Nie rozumiem tego co mówisz??? Ty byś został, ale ja nie, bo mam dzieci? a Ty ich nie masz?! Ty się lecz, jesteś nienormalny.
Skończyłam z nim rozmowę, nie widziałam sensu dalszego dialogu, jak widać "spłynęło'' to po nim, czy kogoś mam czy też nie, byle były z tego pieniądze, to jakaś paranoja, wódka chyba mu mózg zlasowała.
Zagroziłam mu, że jeśli nie przestanie pić, to ja przestanę wysyłać pieniądze, nie po to tak ciężko pracuję, by on miał za co pić. Skoro ja mogę stać na rusztowaniu i zbijać tynki, to on też może iść do pracy i będzie nam łatwiej. Oczywiście zaczęły się pyskówki i przepychanki słowne, nic miłego! Dobrze, że zaraz miałam wyjeżdżać, bo bym zwariował.

Po powrocie do Anglii tak rozbolał mnie ząb, że mój policzek zwiększył swoją objętość dwukrotnie, a ja nabijałam kilometry maszerując tam i z powrotem. Od tabletek przeciw bólowych miałam już mdłości i zawroty głowy. Reg przychodził co chwilę z jakimiś medykamentami by mi ulżyć. Chociaż od pierwszej chwili uznał że muszę skorzystać z pomocy stomatologa. Nie chciałam się na to zgodzić, dla mnie był, to za drogi interes, wolałam pocierpieć "przecież wiecznie nie będzie mnie bolało, kiedyś w końcu przestanie'' pocieszałam samą siebie. Reg nie odpuszczał przekonywał, że muszę iść do dentysty, a ja uparcie mówiłam nie... i nie!. Miał taką zbolałą minę jakby to jego bolał ząb. Co na niego spojrzałam, na tę jego minę, to myślałam że parsknę śmiechem, mimo bólu byłam wstanie roześmiać się chowając twarz w poduszkę.
W końcu zniknął gdzieś. Nie trwało to jednak długo, jak wrócił i oznajmił, że obdzwonił kilka gabinetów stomatologicznych i w jednym z nich umówił mi wizytę za godzinę.
- O nie! nigdzie nie idę! - zapierałam się jak osioł.
Na nic zdał się mój upór, w momencie kiedy już koleżanki "wsiadły'' na mnie, że zachowuję się jak jak rozkapryszona gówniara. Ups! a to coś nowego umiem kaprysić ha ha, dla świetego spokoju powiedziałam tylko.
- Dobrze już, dobrze idę!!!
Pojechały nas cztery osoby! Reg ja, moja córka i Piotrek jako tłumacz, bym mogła dobrze zrozumieć się z dentystą. Komicznie to wyglądało, cała banda z jednym bolącym zębem ha ha! Suma summarum dostałam antybiotyki, by pozbyć się opuchlizny, a później rwanie zęba brrr. Za tę całą zabawę zapłacił Reg, ja byłam lżejsza o bolącego zęba, a On o 150 funtów.

Mijały kolejne dni, Reg zaproponował mi, bym zamieszkała u niego razem z Martą, oczywiście! bez żadnych zobowiązań w pokoju, który miał wolny. Nie płaciłabym za wynajem, i tym sposobem mógłby mi  po raz kolejny pomóc. Nie mogłam się zgodzić, choćby dlatego, że Stasia zostałaby sama w campingu, i ciężar opłat zostałby tylko na niej, nie byłoby to fer, więc odmówiłam. Po jakimś czasie Reg znowu ponowił propozycję, ale tym razem po przedyskutowaniu z córka, byłam skłonna przeprowadzić się do tego pokoju. Jednak  postanowiłyśmy, że będziemy płaciły za camping tak jak byśmy mieszkały tam nadal. Tym sposobem nie zostawimy Stasi samej z opłatami, a i my w razie czego, będziemy miały dokąd wrócić (w ten sposób płaciłyśmy około czterech miesięcy, nie mieszkając tam). Zabrałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy i zamieszkałyśmy u Rega. Po jakimś czasie wprowadził się do niego także Piotrek. Zajmował pokój tuż obok jego sypialni na górze, a ja z Martą w pokoju na dole. Zrobiło się całkiem wesoło. Do Piotrka dołączyła jego żona Iwona z synem Adrianem, którzy przyjechali z Gdyni, tym sposobem było nas już pięcioro Polaków i jeden Anglik, na nudę nie mogliśmy narzekać.
Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Czas przygotowań i gorączka  zakupów ogarniała wszystkich. Od niemal trzydziestu lat!!! po raz pierwszy miałam spędzić je z daleka do domu. Marta też poleciała do Polski. Ja niestety nie mogłam, pracowałam, już w firmie i nie miałam wolnego. Chodziłam zamyślona i chciało mi się płakać. Reg widział, że jest coś nie tak, powiedziałam mu, że jest mi przykro, ponieważ  będę sama podczas Świąt, zabraknie mi moich dzieci. Nie spodziewałam się takiej Jego reakcji, powiedział
- To zaproś ich niech przyjadą do Anglii - Zrobiłam wielkie oczy, chyba sobie żartuje! ale On jak najbardziej mówił poważnie! W tamtym czasie mogła przylecieć, tylko Dorotka z mężem i  dwójką dzieci  Adasiem i Szymonkiem, były to przecież cztery osoby! koszt biletów mnie przerastał! Reg powiedział
-Nie martw się biletami, chcę byś była szczęśliwa.
Następnego dnia kupił cztery bilety na samolot, dla moich dzieci.



2 komentarze:

  1. Też leciałam takim samolotem do syna, gdy mieszkał i pracował w Birmingham w Anglii... :)

    Samo życie Teresko... :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze powiedziane, Samo Życie ! i same niespodzianki za każdym zakrętem . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń