poniedziałek, 25 lutego 2013

Czasami miałam wrażenie, że głowa pęknie mi z wielkim hukiem, od nadmiaru myśli. Gdziekolwiek byłam w jakimkolwiek miejscu w pracy, przed telewizorem, przy posiłkach, nawet podczas rozmowy łapałam
"zawiechę'' i nie umiałam się skoncentrować na tym co do mnie się mówi. Miałam niezły dylemat do rozwiązania. Znalazłam się w sytuacji w której nie powinnam się znaleźć, bo wcześniej, czy później ktoś będzie płakał. Jasny gwint! dlaczego do tego dopuściłam? Stałam na rozdrożu, wystarczyło zrobić krok w jedną lub druga stronę i po sprawie, problem w tym, że nie chciałam popełnić błędu, stąd ta pękająca głowa. Z jednej strony Mirek i moje dotychczasowe życie, pełne wyzwań i walki. Z drugiej zaś, wizja lepszego życia. Zawsze istniała obawa, że wizja pozostanie tylko wizją nie miałam już osiemnastu lat i wiosny w głowie, musiałam rozważać i taką możliwość.
Kurcze! z Mirkiem przeżyłam prawie trzydzieści lat, złych i dobrych chwil. Pobraliśmy się z miłości, tego się nie zapomina, mimo wielu przepłakanych nocy. Niczego nie potrzebowałam od niego, poza jednym by przestał pić!!! tylko tego....
Wiele razy słyszałam wypowiedzi specjalistów, że kobiety uzależniają się od wyidealizowanej miłości i pielęgnują w pamięci coś, czego już dawno nie ma. Chyba coś jest w tym na rzeczy.
Może, ja też powinnam przewietrzyć półki w mózgu i poukładać nowe wartości, wpuścić trochę światła, by spojrzeć, na te resztę życia jakie jeszcze mi pozostało, przez różowe szkiełko. Nie wiem, chyba nie jestem jeszcze na to gotowa. Nie chciałabym by ktoś płakał przeze mnie. Dlaczego to takie trudne?...

Reg pojawił się w moim życiu, jakoś tak nawet nie wiem jak to określić. Nie był wizualnie atrakcyjny, ot normalnie starszy pan, nie zwróciłabym na niego uwagi przechodząc ulicą. W swoim życiu miał kilka partnerek, ale żadnej nie założył obrączki, tak więc był wolnym facetem, który dorobił się syna Danego, po romansie z mężatką. Dany ma już trójkę swoich dzieci i utrzymuje bardzo dobre kontakty z ojcem.
Reg okazał się mężczyzną zupełnie innym od tych których znałam. Im bardziej go poznawałam, tym większym darzyłam szacunkiem. Jemu naprawdę wystarczało to, że byłam obok. Czasami dłużej przytrzymał za rękę i jakoś tak dziwnie patrzył mi w oczy, a mi przebiegały ciarki po plecach. Kurcze, chyba odzywała się we mnie zwykła baba, cierpiąca na deficyt uczuć i co gorsze nie czułam się winna, przecież miałam męża ale z drugiej strony, niczego złego nie zrobiłam, bo jak do tej pory nie przekroczyłam jeszcze granicy przyzwoitości .

Rega kwiaty w ogrodzie
                                                   

A oto i Reg ze swoją fajką

Siedząc w jego ogrodzie opowiadał o swoich kwiatach, które zakwitały jakoś wyjątkowo, kwitły tylko jedną noc. Potrafił zatrzymać auto, gdzieś na poboczu i powiedzieć coś takiego
- Zobacz jakie piękne kwiaty tam rosną. Niesamowite!
Widziałam w jego sercu tyle, piękna i romantyzmu prawie na każdym kroku. Pokazywał mi gdzieś w niebo, tłumacząc coś o gwiazdach, choć i tak nie wiele "łapałam'' o co tam chodziło ale słuchałam jego głosu, pięknego barytonu, i mogłam się zakochać w tym głosie UPS... aromat z jego fajki, który rozsiewał się wokół, tworząc swoisty klimat, też działał inaczej, nie śmierdział jak papieros, ale pachniał. Wtedy włączała mi się wyobraźnia. Widziałam go w westernowej scenerii, jako trapera siedzącego z fajka gdzieś na tarasie, w promieniach zachodzącego słońca, w tle galopujące z rozwianymi grzywami dzikie mustangi..., ja to mam wyobraźnię ha ha ha. Nadawaliśmy na tych samych falach. Fascynują go Indianie i tak w ogóle "dziki zachód'' tak samo jak mnie, podobają nam się te same rzeczy, to trochę dziwne...
Czasami mówił tym swoim głosem
- I love you baby 
Czułam się jak w filmie Angielskim, nawet mu o tym powiedziałam, wtedy on na to "to nie film, to prawda'' Widział moje zakłopotanie, bo co, niby miałam mu odpowiedzieć, ale i wtedy łatwo wyprowadził mnie z zakłopotania mówiąc
- Don't worry baby 
I po prostu szedł robić kawę.

Po powrocie Marty z Polski, w krótkim czasie okazało się że jest w ciąży, nie chciała rodzić w Anglii więc, wróciła do kraju by tam urodzić i założyć z Krzyśkiem rodzinę. Dałam im górną część domu, by tam się zagospodarowali. Niestety oni, też nie wytrzymali z Mirkiem i wyprowadzili się na stancję. Naprawdę zaczynałam dostawać depresji, nic mnie nie cieszyło, z byle powodu chciało mi się płakać, każda drobnostka urastała do Mont Everestu. Dzwoniłam do córek mówiłam, że wpadłam w dołek psychiczny i nie mogę, sobie sama z sobą poradzić, że mam już dość wszystkiego. Dom, który miał tętnic życiem i radością jest pusty! dzieci odeszły został tylko Mirek z butelkami, traciłam wszystko o czym marzyłam i to ścinało mnie z nóg. Prowadziłam z córkami długie rozmowy, licząc na poprawę mojego nastroju.
Reg widział, że coś się dzieje ale nie mówiłam mu o co chodzi, bo i po co i tak nie był w stanie mi pomóc. Próbował odczytywać po moim sposobie mówienia i minach, czasami udawało mu się zgadnąć, choć nie rozmawiał po polsku, to jednak dużo rozumiał.
Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie Dorota
- I co mamo siedzisz jeszcze w tych okopach, czy już wylazłaś? 
Tak mnie to rozśmieszyło, że nie mogłam przestać się śmiać. I tym jednym zdaniem naprawdę wyciągnęła mnie z "okopów'' Przeszło mi.

Święta Wielkanocne zbliżały się milowymi krokami. Pomału zaczęłam pakować się do domu. Wiedziałam co mnie tam czeka, nie było to nic miłego. Choć nie przypuszczałam, że aż tak bardzo.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz