środa, 6 marca 2013

Szarobure niebo nie zapowiadało rychłego nadejścia wiosny. Roztopy tworzyły breję, i samopoczucie też było do kitu. Przyjechałam do Polski by spędzić Święta wielkanocne razem z rodziną, jednak przeczucie mówiło mi, że nie będą to szczęśliwe święta. W domu jakoś tak ponuro i cicho zabrakło gwaru jaki  zawsze w nim panował, tylko Mirka głos odbijał się od ścian. Siedziałam w fotelu i gapiłam w okno, moje myśli chciały gdzieś uciec stąd. Rozmowa, też nie kleiła się atmosfera w pokoju była gęsta, tylko czekać jak wybuchnie, zawsze przed świętami robił awantury, więc dlaczego tego roku miałoby jej nie być? kwestia tylko kiedy i o co. Jeśli nie było powodu, to zawsze go sobie znalazł. Byłam pewna, że tematem tegorocznej awantury będzie Reg, i to mógłby być dobry powód miałby prawo, by robić mi z tego powodu wyrzuty. Nie ważne zdradziłam czy, też nie! wystarczyło, że mieszkałam u niego. Bo ja na jego miejscu nie odpuściłabym, ale on nie!!!... ani razu nie zahaczył o Rega, jakby zapomniał o jego istnieniu. Tego nie rozumiałam!!!...

Mirek znikał kilka razy, wychodząc do stodoły niby po drzewo do pieca, który jako jedyny działał w całym domu. Dawał poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Za każdym razem, kiedy wracał ze stodoły, oczy jego mówiły, o coraz większej dawce alkoholu. Nie podobało mu się, że siedzę  mało się odzywam i nie podzielam jego dobrego humoru. 

-Z czego mam być zadowolona?! rozejrzyj się, wszędzie jest bajzel jak w melinie, nie wiadomo gdzie ręce włożyć, to ma być powód do radości? chyba żartujesz!?!
-Gdzie podziały się dzieci? co zrobiłeś, że ich tu nie ma! zobacz na siebie, wyglądasz jak przepity kloszard! -Nie wytrzymałam i wyrzuciłam z siebie potok gniewu.
-Nie będę przebierał się co chwilę, bo tak chcesz! ja tu pracuję, wielka angielka przyjechała nic się jej nie podoba, wypad jak ci nie pasi! - (czyli nie pasuje, on tak mówił pasi) 
-Chyba jaja robisz, przez ponad rok zrobiłeś tylko kuchnie, łazienkę i korytarz, no rzeczywiście sukces odniosłeś to chyba jakiś żart!.
Nie mogłam złości opanować
-Odwal się myślisz, że masz prywatnego robola i będzie ci tu zapier.... a Ty będziesz leżała do góry dupą! niedoczekanie Twoje, jak będę chciał to będę zapier..., a jak będę chciał, to będę chlał i do góry chu...leżał, a jaka huja!!! za swoje piję.
Stawał się coraz bardziej wulgarny 
-Ty słyszysz siebie co mówisz, za jakie swoje i jakie zapier... to po pierwsze, a po drugie to remontujesz nie dla mnie, ale dla nas, chyba nie myślisz, że będę Ci płaciła za to, że swój dom remontujesz, a później będziesz się wydzierał, że to wszystko Twoje a ja przez całe życie nie dorobiłam się nawet łyżeczki.
-Bo tak jest to wszystko jest moje i tylko moje, a Ty beze mnie jesteś nikim, śmieciem i wypad stąd, tam jest Twoje miejsce na śmieciach.
Przy tym wskazał palcem na opuszczony pokój Agnieszki.
Serce mocno waliło, a głowa pulsowała. Awantura rosła z każda minutą
-Dobrze niech będzie wyniosę się na te śmieci jak powiedziałeś, ja sobie te śmieci posprzątam, ale Ty już nie będziesz miał tam wejścia, to będzie koniec!.
-To na co czekasz, wypad!!!

foto z netu to nie mój mąż

Nie miałam już więcej sił by się z nim kłócić, wszystko straciło sens. Zabrałam swoje ubrania i przeniosłam je do pustego i zimnego pokoju. Stały tam zbędne rzeczy i piec w którym nie było palone od kilku miesięcy
W pokoju panował przejmujący chłód, przyciągnęłam stary gazowy piecyk, od którego można było szybciej zatruć się, niż ogrzać, wtedy było mi wszystko jedno co się stanie. Usiadłam na kanapie i podkuliłam nogi pod brodę, by zatrzymać trochę ciepła przy sobie. Było mi strasznie przykro, że tylko na tyle zasłużyłam. Słyszałam jak Mirek przyniósł do pieca kolejne drzewo, choć miał już cieplutko w pokoju, dla mnie oczywiście opału nie było. Wtedy coś pękło w mojej duszy, jego obojętność i bezduszność łamała we mnie psychikę, czarę goryczy przelał, odgłos rozwalanego tapczanu, na którym spałam i kiedy wynosił go do stodoły, czyli nie było już dla mnie tam miejsca. Był to cios, który mógł zabić. Łzy jak nigdy dotąd ciche i  piekące, pociekły mi po twarzy. Wiele razy kłóciliśmy się, ale jakoś tak zawsze wracało do równowagi, tym razem działo się zupełnie coś innego. Moje serce pękło...
Długo nie spałam tamtej nocy. Położyłam się w dresie, przykryta dwiema kołdrami, po same uszy, mimo to, wcale nie było mi ciepło, cały czas drżałam, a przy każdym oddechu obłoki pary wydostawały się z pod kołder. Następnego dnia  przyjechały córki, nie umiem wyrazić co one czuły, ale na pewno nic miłego, widziałam to po ich twarzach, powiedziały tylko:
-Mamo zabieramy Cię chodź do nas, nie będziesz tu siedziała sama.
-Nie, nigdzie nie idę, tu jest mój dom, jak to ojciec powiedział na śmieciach moje miejsce, ale moje.
Rozmawiałyśmy jakiś czas i pojechały.

Niewiele czasu zostało do świat. Zajęłam się przygotowaniem, zamierzałam urządzić je w swoim zimnym pokoju mając nadzieję, że do tego czasu jakoś już się rozgrzej. Zaprosiłam na nie, oczywiście moje dzieci, Mirka siostrę Elę, jej syna Mariusza z żoną z ich dziećmi. Starałam się by, ten czas był w miarę radosny. Mirek też był z nami przy jednym stole (w pokoju na śmieciach). Zaprosiłam go do stołu, za pośrednictwem córek, tak należało postąpić, nikomu z nas, nic by nie przeszło przez gardło wiedząc, że on siedzi tam gdzieś  sam. Można powiedzieć, że dzień byłby udany, gdyby nie zaczęły się dyskusje na drażliwe tematy, wtedy głosy zaczynały się unosić. Ja właściwie nie brałam udziału w dyskusji, tylko bardzo uważnie słuchałam tego co mówią.
Nie poznawałam swoich córek!
Jak nigdy nie podnosiły głosu do ojca, tak wtedy myślałam, że ze skóry wyjdą, by uzmysłowić ojcu, ile zła wyrządził w rodzinie, przez swoje picie. On oczywiście nie pozostawał im dłużny krzyczał, żeby do niego w ten sposób się nie odzywały, bo są gówniarami. Choć wtedy najmłodsza miała prawie dwadzieścia lat, druga dwadzieścia pięć, i najstarsza trzydzieści lat. Jemu chyba czas się zatrzymał i nie zauważył, że córki mu dorosły. Chcąc jeszcze raz przemyśleć na spokojnie, wszystko o czym było mówione, włączyłam nagrywanie, bo nie sposób było w tym stresie połowy zrozumieć! (nagranie zachowałam do dziś) Choć łzy cisnęły się, od nadmiaru gorzkich słów, byłam dumna z moich dzieci, mimo wzburzenia, nie przekraczały granicy szacunku córek do ojca, nie używały wulgarnych słów, radziły sobie świetnie bez nich. Wtedy też zobaczyłam, jak bardzo są gotowe stanąć w mojej obronie. Jeśli tylko próbował mnie w jakikolwiek sposób zaatakować, one jak jastrzębie stawały w mojej obronie. Wyszłam do łazienki, by schować się przed wszystkimi i dać upust zbyt dużym emocjom, wtedy bardzo gorzko płakałam myślałam, że serce i głowa mi wybuchną. Wiedziałam i czułam, że kończy się jakiś rozdział w moim życiu. Wtedy, też z całą mocą dotarło do mnie, że nie jestem już sama, ale mam dorosłe córki, które wraz z zięciami, stoją za mną murem.
Gdy tylko znikłam z pola widzenia na kilka chwil, to już zaczęły mnie szukać. Agnieszka tak długo pukała do łazienki, aż ustąpiłam i wpuściłam ją do środka.
-Mamo przestań płakać, nie płacz już
-Przy tym ocierała mi łzy
-Nie warto! szkoda zdrowia, on sam jest śmieciem, mamuś, Ty nawet nie wiesz jakim jesteś dla mnie autorytetem.
Słowa te jeszcze bardziej zwaliły mnie z nóg, niczego piękniejszego nie mogłam usłyszeć do dziecka.





4 komentarze:

  1. Teresko nie mogę wyjść z podziwu nie z powodu tego co przeszłaś w swoim życiu ,a dlatego ,że tak dokładnie wszystko pamiętasz ?
    Ponadto podziwiam Cię za szczerość -nie każdy ma w sobie tyle odwagi i siły ,aby opisywać swoje życie.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ! myślę że po coś tego wszystkiego doświadczyłam ,i po coś zapisało się w pamięci ,tylko jeszcze nie znam odpowiedzi. Odwagi, siły, i szczerości nauczyłam się po drodze, te cechy cenię sobie najbardziej Dziękuję Danwi vel marysia za komentarz , bardzo lubię je czytać Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Danwi vel marysia to tak jak mówi powiedzenie słowa czasami ranią bardziej od czynów, tym bardziej, że są wymawiane przez osoby które się kocha i dla nas coś znaczą. A taką osobą, był nasz ojciec a mamy mąż, mimo wielu krzywd i niezdrowych sytuacji, pozostanie w naszych sercach na zawsze. Kochamy go i mu wybaczyliśmy, ale nie oznacza to, że zapomnimy to co nam stworzył.

    Mamo ja znam odpowiedź przynajmniej mi się tak wydaje:)
    To wszystko musiało się stać, abyś mogła nas swoje córki tego nauczyć. I za to Ci dziękujemy za to że teraz jesteśmy takie a nie inne. Kocham Cię i zawsze będziesz najważniejszą osobą dla nas.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę lat Dorotko przeżyłam, przetarłam szlak jak buldożer, przegadałam z wami córkami setki godzin, na przeróżne tematy , często śmiałyśmy się, czasami płakałyśmy, ale one zawsze czegoś uczyły, otwartości , zaufania do siebie ,tolerancji długo by pisać ty wiesz o czym myślę, po to byście były wrażliwe , uczuciowe ale i silne , by nie giąć się pod byle podmuchem. Chciałam być dla moich dzieci taką mamą ,jakiej ja nigdy nie miałam i o jakiej śniłam po nocach, płacząc w poduszkę . Wiele moich koleżanek zazdrości mi relacji z wami ,, pytają jak ci się to udało ???'' Nie wiem, po prostu kochałam was mądrą miłością i tylko tyle ! Byłyście i jesteście moim światłem na ziemi kocham Was, a wnuki uwielbiam

    OdpowiedzUsuń