środa, 13 czerwca 2012

Podróż do Bartoszyc nie była dla mnie już taką traumą, całkiem spokojnie dotarłam do celu. Pierwsze kroki skierowałam do Urzędu Miejskiego celem odebrania mojego dowodu. Następnie poszłam odwiedzić moje rodzeństwo w domu dziecka, obiecałam im to i nie mogłam przecież o nich zapomnieć! Tuż obok domu dziecka znajdował się prywatny warsztat stolarski. Pracował tam wspólnie z ojcem kolega Mirka Krzysiek R. To za jego pośrednictwem próbowałam wywołać go z domu, bo przecież Mirka rodziców unikałam jak ognia!!!


No i bum!!! Wiadomość uderzyła mnie jak obuchem w głowę! Mirek wyjechał właśnie z rodzicami do siostry na Śląsk! Choć bardzo wykręcał się od tej podróży i wiedział, że przyjadę właśnie w tym terminie, to jednak musiał jechać. To on był kierowcą i prowadził auto wypakowane po brzegi podarunkami dla Eli! Byłam załamana, co robić? Czekać aż wróci, czy wracać do domu?!? Wtedy z pomocą przyszedł Krzysiek. Zaproponował mi, żebym przeczekała w takim niby „Klubie”, który urządzili sobie z chłopakami. Może wróci szybko?!? Postanowiłam, że będę czekała! Klubo-pokój był całkiem przyjemnie urządzony, wszystko było w drewnie. Krzysiek popisał się swoim talentem stolarskim! Nie ma co! Po wejściu okazało się, że nie widzę żadnego miejsca gdzie można by się było przespać!?! Spojrzałam na kolegę a on tylko się zaśmiał i podszedł do ściany. Odbezpieczył coś i opuścił się tapczan, łaaał!!! Byłam pod ogromnym wrażeniem. Zostawił mi klucze i poszedł. Pozostało mi tylko cierpliwie czekać!


Po pięciu długich dniach ktoś zapukał do mojego klubo-pokoju! Nie wiedziałam kto o tak późnej, wieczornej porze może chcieć mnie odwiedzić?!? Ostrożnie więc otworzyłam drzwi, a tam zobaczyłam Mirka! Myślałam, że oszaleję z radości!!! Nareszcie! Uściskom nie było końca. Mimo, że bardzo zmęczony po wielogodzinnej jeździe, wymknął się z domu by przybiec do mnie! Nasi koledzy donieśli mu gdzie jestem i jak długo na niego czekam. Mieliśmy kilku sympatyków, którzy kibicowali naszej miłości! Bo chyba coś takiego kiełkowało w naszych sercach??? Byliśmy młodzi i tak naprawdę każde z nas dopiero uczyło się uczuć. Tego wieczoru Mirek nie wrócił do domu. Noc należała do nas!!!


Pomimo tego, że długo byliśmy parą, nigdy wcześniej nie doszło między nami do pełnego zbliżenia. Wszystko kończyło się na pocałunkach i pieszczotach. Mimo, że czasem nalegał, moja odpowiedź zawsze brzmiała - nie! nie! nie! Nasłuchałam się od koleżanek jak to boli, jak leje się krew i w ogóle masakra!!! Strach był większy od namiętności. Ale tej nocy mogłam odważyć się na ten akt! Lęk nie opuszczał mnie ani przez chwilę, przed oczyma miałam kałuże krwi!!! Koszmar! Czerwona ze wstydu na samą myśl, że miałby dotknąć mnie w wiadome miejsce, automatycznie trzymały go moje ręce!!! Mimo, że chciałam mieć już to za sobą. Powoli, krok po kroku, uczyliśmy się siebie. Był bardzo delikatny, czuły, nie nalegał, powolutku pozwolił mi się otwierać, tak że momentami płakałam. Nie wiem dlaczego?? Myślę, że wszystkiemu winna była burza hormonów!


Noc pełna uniesień zdawała się być za krótka! Zbyt szybko odeszła, a słońce natarczywie zaglądało w nasze okno! Nie było tak strasznie jak sobie to wymalowałam, obraz utraty dziewictwa okazał się całkiem pogodny!


Chwila drzemki i musieliśmy się rozstać. Ja i tak już zbyt długo zatrzymałam się w Bartoszycach, trzeba było wracać do Lipowa. Miałam jeszcze chwilę czasu do odjazdu autobusu więc Mirek poszedł do domu, ale miał wrócić by odprowadzić mnie na dworzec. Gdy wrócił był jakiś dziwnie odmieniony! Nie ten sam.
- O co chodzi?!? - zapytałam,
- Starzy wściekli się, że nie wróciłem do domu na noc. Domyślili się, że byłem z Tobą.
- I co? - dopytywałam,
- Nic, matka krzyczała. Wściekła powiedziała „Tak dłużej być nie może! Wybieraj, albo dom, albo Teresa!!!”
- I co?!? - byłam w szoku,
- No nic. Rzuciłem klucze na podłogę i wyszedłem.
- I co teraz?!?
- Nie wiem.

- Mirek, nie mogę teraz wyjechać! Nie mogę zostawić Ciebie samego! Zostaję z Tobą - zdecydowałam.


Poszliśmy do kolegi Krzyśka R. by oddać klucze do „Klubu” i powiedzieliśmy co się stało. Wtedy on zaproponował nam namiot, który miał w warsztacie. Zawsze to coś! W klubie nie mogliśmy się zatrzymać, bo to miejsce znała mama Mirka i szybko by nas tam znalazła! A tego nie chcieliśmy! Krzysiek wynalazł jeszcze jakiś materac i dwa koce. Namiot rozbiliśmy nad jeziorkiem Mleczarskim przy wodospadzie, od którego rowem płynął strumyk. Można było się tam umyć i trochę przeprać bieliznę. Z drogi nie było nas widać więc czuliśmy się tam bezpieczni. Można by pomyśleć, że było nam fajnie. Jednak to, że noce były już trochę zimne i ciągnęło chłodem od ziemi, a dwa koce to za mało, stąd czuliśmy lekki dyskomfort! Rozłożyliśmy więc na ziemi dużo gazet, gdy któreś z nas spadło w nocy z materaca, to papier stawał się dobrą izolacją. Pieniądze, które Mirek miał w kieszeni i moje przeznaczone na bilety szybko się skończyły! Kupiliśmy chleba, smalec i sól, ot i całe nasze królestwo!!! Nocą zakradaliśmy się do ogródków działkowych po pomidory i ogórki. Byliśmy głodni, więc kanapki smakowały wyśmienicie. Było w miarę spokojnie do czasu gdy odkryła nas mama Mirka. Dobrze, że kolega przybiegł by nas ostrzec, że właśnie tu idzie!!!



9 komentarzy:

  1. Witaj Teresko :) Zostawiłaś u mnie komentarz i swój link do bloga. Dziękuję. Przeczytałam całość i czekam na dalszy ciąg. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem. Pozdrawiam Cię ciepło. Jeśli mogę Ci coś podpowiedzieć, to podaj maila na swojej stronie, na wypadek, gdyby ktoś chciał do Ciebie napisać w sprawie Twojej rodziny. Życzę Ci wszystkiego co w życiu najlepsze.
    niepokonana www.motyladusza.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Umieściłam Twój link u siebie p.t Tereska

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj !! cieszę się że odpowiedziałaś ! nawet nie wiesz jak bardzo !! maila mam umieszczonego na samej górze na pasku , a za umieszczenie linka u siebie serdecznie i goraco dziękuje , wierzę że im więcej osób zajrzy do tego bloga tym większa możliwość że trafi do kogoś z rodziny Serdecznie i cieplutko pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Teresko widzę ,ze zmieniłaś szatkę -bardzo mi się podoba .
    Jednak bardzo źle czyta się tekst .
    To takie moje spostrzezenie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysia mówisz o tej obecnej, czy tej przejściowej co była, bo była inna, wcześniej nie wiem na jaką trafiłaś, chciałabym wiedzieć o jaką chodzi i dziękuję za spostrzeżenia.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Dziękuję za uwagę , postaram się zmienić Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dorotko mam na myśli obecną .
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń