sobota, 9 czerwca 2012

Na zdjęciu ja

Rankiem po przebudzeniu żadnej z nas nie przyszło do głowy, że nasze zniknięcie zostało odkryte, a co gorsze, że dyrektor o wszystkim już wie! Po śniadaniu kazał nam stawić się u siebie w gabinecie, wiedziałyśmy już o co chodzi i obleciał nas strach.
- Gdzie to panny wychodziły w nocy?!?
A my nic, cisza. Powtórzył więc pytanie, a my dalej milczymy. I tak przez całe przesłuchanie. Kary oczywiście nas nie ominęły. Ale co tam, damy radę!!!

Po dwóch dniach Mirek wymyślił sobie, żeby znowu spotkać się nocą. Ponieważ jego rodzice wrócili mieliśmy się spotkać nie w domu tylko w altanie. Mirek czasami nocował w tej altance, była urządzona prawie jak dom! Rodzice mogli go kontrolować z okien mieszkania, więc uważali, że nic nie umknie ich uwadze. Jeśli będziemy ostrożni to nas nie „nakryją” i wszystko będzie grało! Mieliśmy spotkać się w czwórkę, tzn. ja z Mirkiem i koleżanka z Tolkiem, powinno się udać! Wszystko pięknie, tylko co z wyjściem?!? Dopiero co zaliczyłyśmy wpadkę!!! A pójść się chciało i to bardzo. Wymyśliłam sobie, że nie wpadnie nikomu do głowy, że będziemy na tyle głupie i bezczelne by powtórzyć wyskok i to w tak krótkim czasie. Nikt nie będzie nas sprawdzał!!!

Uwierzyłam w powodzenie tego pomysłu na tyle, że dwa dni później poszłyśmy znowu! Na spotkaniu było bardzo przyjemnie, siedzieliśmy z chłopakami przy muzyce i ot tak - zwyczajnie gadaliśmy. O wszystkim i o niczym, czyli przysłowiowym „chlebie i niebie”, nic złego się nie działo. Dość późno wróciłyśmy do swoich pokoi i udając, że nic się nie stało poszłyśmy spać. Niestety mój pomysł okazał się bardzo zły!!! Znowu odkryto nasze wyjście z domu, ależ wynikła z tego afera na cały dom! Zabrano nam kieszonkowe (w pewnym okresie dawano nam raz na miesiąc po 5, 10 lub 15 złotych, w zależności od wieku dziecka). Dostałyśmy zakaz wychodzenia do miasta i w ogóle każdy rodzaj kary, jaki tylko zdołali wymyślić. Było ciężko! Więcej nie powtórzyłam żadnego wyskoku!!! Moje notowania w domu dziecka bardzo spadły! Miałam „przerąbane”!

Dyrektor wezwał mnie i Mirka na rozmowę do swojego gabinetu. Poszliśmy z duszą na ramieniu. Siedział groźny za biurkiem, z zamkniętymi oczyma, tylko od czasu do czasu zerkając na nas. Było w tym coś złowieszczego! Atmosfera była naprawdę mocno nieprzyjemna. Jego milczenie wydawało się wieczne, aż w końcu odezwał się zadając Mirkowi pytanie:
- Co kawaler zamierzasz dalej zrobić? Ty wiesz, że ona jest nieletnia?
- Tak wiem, nic złego nie robimy tylko… - Dyrektor nie dał mu dokończyć zdania, tylko posypał się cały wykład na temat naszej moralności i w ogóle o jego bezczelności, że w tak młodym wieku próbuje wejść w zdanie by się bronić.
- Teresę mogę odesłać do hufca pracy, bo stanowi zagrożenie i demoralizuje młodzież! A Ciebie… - tu zwrócił się do Mirka - mogę oskarżyć o zagarnięcie Mienia Państwowego, radzę Wam się zastanowić! I kazał nam wyjść.

Gdy to usłyszałam, myślałam że spadnę z krzesła. Właśnie dowiedziałam się, że jestem „MIENIEM PAŃSTWOWYM”!!! Co za koszmar! Czyli co, jak mam to rozumieć? Masakra, nie widzi we mnie człowieka tylko jakieś „zasrane MIENIE”! Moja wartość i wiara w ludzi znowu spadła do zera, widać ja do nich nie należałam!!! Jednym zdaniem zburzył pozornie ułożony spokój i ład. Miałam wszystkiego serdecznie dość!!! Znowu musiałam szarpać się z własnymi emocjami. Po latach, o tej rozmowie dowiedzieli się rodzice Mirka. Byli wściekli, że nie wiedzieli o tym, bo nie pozwoliliby na jakiekolwiek ciąganie i przesłuchiwanie ich syna! Nie mogli sobie tego darować, kipieli ze złości. No tak! Szczęśliwiec… jego miał kto bronić, a ja…? Musiałam radzić sama sobie.

Zbliżałam się do osiemnastki, jeszcze tylko kilka miesięcy i będę pełnoletnia!!! Nie wiem czego oczekiwałam po tej swojej pełnoletniości! Byłam dopiero w drugiej klasie ZSO, a została mi jeszcze trzecia! I jak mam tak długo tu wytrzymać i co dalej z moim życiem?!? Mamo gdzie Ty jesteś?!? Dlaczego mnie zostawiłaś?!? Jak mam żyć, kto mi to powie? Kto wskaże drogę??? Moja dusza wyła z bezsilności, łzy znowu ciekły po policzkach! Nikogo to nie obchodziło, że przeżywałam bardzo trudny okres! Takich dzieci był cały dom i trudno zająć się wszystkimi, trzeba żyć dalej! Rodził się we mnie coraz częściej żal do mamy, przecież mogła chociaż odwiedzać nas, napisać jakiś list, cokolwiek?!? Dać jakikolwiek znak, że pamięta…, a tak…???

Niedługo, może ze dwa miesiące przed ukończeniem osiemnastego roku życia, przyszła do mnie wychowawczyni i powiedziała:
- Teresa ktoś do Ciebie przyjechał,
- Do mnie?!? - nie potrafiłam zrozumieć, jak to możliwe i kto?!?
Poszłam więc na wizytę. Była to kobieta w średnim wieku, patrzyłam na nią i nie mogłam jej z nikim skojarzyć. Nie miałam pojęcia kim jest?!? W jaki sposób mam się do niej zwracać? Przywitałyśmy się, lecz rozmowa wcale się nie kleiła. Pytała „jak mi tu jest” i takie tam zdawkowe gadki. Opowiadała o jakichś dzieciach, a ja dalej nie wiedziałam z kim rozmawiam!?! Wstydziłam się zapytać, myślałam że zrobię jej tym przykrość ponieważ jej nie pamiętam! Próbowałam wysondować podczas rozmowy kim jest ta Kobieta?

I jest!!! BINGO!!!

Okazało się, że jest moją Matką Chrzestną. Była dobrą koleżanką mojej mamy, czyli właściwie obcą osobą. Im dłużej rozmawiałam z nią, tym bardziej wylewałam wszystkie swoje żale. Opowiedziałam o Mirku i całej sytuacji panującej w domu. Miałam okazję, bo ktoś wreszcie chciał tego wysłuchać! Wtedy Chrzestna Weronika W. powiedziała:
- Mogę Ci pomóc. Niedługo kończysz 18 lat, więc na własne żądanie możesz się usamodzielnić. Przyjedziesz do mnie do Lipowa, pomieszkasz przez wakacje, a po wakacjach zamieszkasz w internacie i ukończysz szkołę i jakoś to będzie! Byłam przeszczęśliwa! Dobrze się składało, pierwszego czerwca kończyłam 18 lat, a rok szkolny kończył się dwudziestego czwartego! Więc tylko 24 dni dłużej musiałam pobyć w domu dziecka! Dziś myślę, że Chrzestna wypowiedziała tę propozycję pod wpływem emocji, które udzieliły się jej, nie przemyślawszy wcześniej sytuacji. Oczywiście chwyciłam się tego planu jak tonący brzytwy!!! Myślałam, że chwyciłam Anioła za nogi, niestety…!!!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz