wtorek, 14 sierpnia 2012


Słońce kładzie promienie na poduszce, tuż obok mojej głowy. Przebudzona pięknem poranka leżę i jak zwykle gapię się w okno. Trudno pozbierać myśli, raz jestem w jednym, a raz w drugim odległym miejscu. Zastanawiam się, jaka magia wyciąga moje spojrzenie za szklaną taflę. Chmury na niebie nigdy nie są takie same, patrząc na nie mogę rozmawiać z marzeniami i wspomnieniami, czasami popłakać, bo życie nie było takie o jakim marzyłam. Lubię marzyć, bo choć są bogate nie muszę za nie płacić. I tak myślę, że jestem szczęściarą mam dach nad głową, zdrowe dzieci i to okno, przez które mogę sobie patrzeć do woli. Masa ludzi nawet tego jest pozbawiona, jestem szczęściarą dostałam ten przywilej.

Dziś ograniczę się trochę do kilku wierszyków, tak je nazwę. Jest w nich też historia mego życia. Zacznę może od wiersza „Kętrzyńska 31”, mieszkała tam moja córka Dorota. Miłej lektury. 
KĘTRZYŃSKA 31

Wiejskie podwórko w centrum miasta
Przycupnięte szopki z koślawymi drzwiami
Na stryszku gołębnik
I gromadka skrzydlatych braci
Firany trzepocą na sznurach
A bose dzieciaki z okrzykami radości
Kopie w piachu dziury
Znudzony pies obwąchuje pety
Zostawione po wieczornej biesiadzie sąsiadek
Siedzę pod drewnianym płotkiem
Klonu kradnąc cień
Oderwana od świata
Wsłuchana w bezgłośną mowę duszy
Przedzieram się przez gąszcz myśli
Gasnące promienie słońca
Wyglądają przez obłoki
Świetlistym błyskiem ostatniego pozdrowienia.
LEŚNY BAL

Tańczą w lesie drzewa
Pod pierzastym pułapem
Wiruje Bug z Topolą
Dąb ramieniem wspiera Osikę
Jarzębina w koralach wystrojona
Krąży z odurzającym Jaśminem
Sosna dumna i wyniosła
Do pana Świerka się skłania
Wirują od świtu do nocy
I ja tańczę razem z drzewami
I ja drżąca jak osika
Przybrana w Jarzębinowe korale
Z Jaśminowym wiankiem na głowie
W brzozowo-wierzbowej spódnicy
Tańczę od drzewa do drzewa
Chrzczona Słońcem

SUPERMARKET

Zrobię zakupy na życie
Kupię pięć deko cierpliwości
I kilogram spokoju
Na górnej półce leży szczęście
Jego kupię dużo, dziesięć kilo, może dwadzieścia
Żeby nie zabrakło
Czytam instrukcję, używać umiarkowanie
Grozi zachłyśnięciem
Będę pić łyżeczką ostrożnie
I dobiorę słońca w spreju
Będę lśniła pięknie
Tylko czym zapłacę...?
W portfelu wiatr hula
Zakupy zostały przy kasie
Będę musiała poczekać
Do pierwszego, następnego życia!

BARTOSZYCE

Stoję pod łukiem Bramy Lidzbarskiej
Słyszę bicie zegara
Przemierzam drogę w czasoprzestrzeni
Stoję wśród zubożałych mieszczan
Słyszę głosy -
„Skoro nas Bóg wszystkich stworzył 
Odkupił i jedno królestwo przyrzekł
Nie chcemy podlegać żadnej szlachcie
Wszyscy jednakowo braćmi i siostrami
W Chrystusie chcemy być”
Drewno, rzeki, zwierzyna
I ptactwo w powietrzu wspólne dla wszystkich były
Słowa ostrzem błyskawicy, przeszyły wieki
Jesteś za stara by pracować! 
Za młoda na emeryturę!
Za zdrowa na rentę
Na drugim świecie, też cię nie chcą
Skoro Bóg nas równymi stworzył
Wszyscy chcemy mieć równe prawo
Do życia, pracy i chleba
Unoszę głowę, ramiona, wysoko ku bezkresom
Ściągam burzę, pioruny, błyskawicę
W strugach deszczu kąpię miasto
Bramę, Kościoły i Kamienne Baby
Co od wieków nad pustą misą stoją
Może cud sprawi i misę napełni?
A do miasta zawita dobrobyt.


6 komentarzy:

  1. Ładne wiersze - pozdrawiam. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Supermarket trafia wprost do serca

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiersze piękne. Zawarta w nich głęboka treść a jakże prawdziwa, znamienna dla określonego miejsca i czasu.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję za komentarze, miło że chcecie poświęcić swój cenny czas na napisanie kilku słów, jeszcze raz dzięki i Serdecznie Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń