środa, 27 czerwca 2012

Jak oznajmić rodzicom o tym, że będą dziadkami?

Zbyt zimne wrześniowe noce nie dawały spokojnie zasnąć, poranki mokre od rosy. Przygnębiało mnie to psychicznie, do tego jeszcze te nastroje ciężarnej! Czasami siadałam na trawie, patrzyłam gdzieś w dal, jakbym gdzieś za horyzontem wypatrywała lepszej przyszłości. Mogłabym tak siedzieć i patrzeć zatapiając się w myślach. Musiałyśmy szybko znaleźć jakąś stancję, namiot to niewłaściwe miejsce na zimowe dni. Chodziłyśmy z Krysią od domu do domu, od drzwi do drzwi. W końcu trafiłyśmy do domku na Asnyka. Drzwi otworzyła młoda kobieta, która powiedziała „że tak ogólnie wynajmuje pokoje lokatorom, i jeszcze jeden ma niezamieszkały, ale jest pusty i nie ma w nim nawet łóżek, nie ma niczego”. Uczepiłyśmy się tego pokoju jakby był co najmniej ze złota! Zapewniałyśmy, że odpowiada nam w zupełności taki jaki jest! Przecież to co mamy w namiocie położymy na podłodze i będzie o niebo lepiej i cieplej niż w namiocie! Prosiłyśmy ją by go nam wynajęła. W końcu się zgodziła. Uff… Po kilku dniach wstawiła nam łóżka, jakieś sprzęty i już było super! Mirek widywał się ze mną ile tyle tylko mógł, ponieważ też podjął pracę w Bartoszyckim GS-sie. Pracował jako kierowca „Żuka”, którym razem z konwojentem rozwozili zaopatrzenie do wiejskich sklepów. Rozważaliśmy jak tu powiedzieć jego rodzicom o ciąży i wcale nie było to łatwe! W duszy cieszyłam się, że to nie ja muszę załatwić, to było jego zadanie. Bał się reakcji z jaką przyjdzie mu się zmierzyć. Wpadł na pomysł, że zrobi to podstępem. Udając, że śpi będzie majaczył niby przez sen, i takie tam gry aktorskie! Choć serce waliło w trwodze to wprowadził w czyn swój zamysł. Po paru takich „niby” niespokojnych snach jego mama zapytała wprost.
- Teresa jest w ciąży?
- TAK
- odpowiedź była oczywista.

Któregoś wieczoru Mirek przyszedł do mnie na stancję pełen emocji i powiedział:
- Teresa szykuj się. Matka zaprosiła Cię na kolację, chce z nami pogadać.
- O nie!! Nigdzie nie idę! Zapomnij!!!
- miotałam się przerażona.
- Teresa teraz albo nigdy! Przecież Cię nie zje! - przekonywał.
Wiem, że miał rację. Ale strach przed spotkaniem z nimi był ogromny. Dziewczyny ze stancji, w tym Krystyna, przekonywały mnie, że muszę pójść! Jednak kombinowałam i wykręcałam się jak tylko mogłam by tam nie iść!
- Ja nie mam się w co ubrać! A w tych ciuchach nie pójdę! - była to śmieszna wymówka, ale w tym momencie nie miałam lepszego pomysłu. Nic z tego! Dziewczyny szybko skombinowały mi strój wyjściowy, jedna dała bluzeczkę, druga dołożyła coś od siebie. Jeszcze tylko fryzura i byłam gotowa do wyjścia, nie miałam już argumentu by się wykręcać! Więc poszłam do „jaskini lwa”! Idąc gorączkowo zastanawiałam się jak powinnam się zachować, co powiedzieć. To był jakiś koszmar, czułam że za chwilę chyba zemdleję! W końcu stanęłam przed drzwiami mieszkania, i choć serce łomotało jak szalone, przeżegnałam się i weszłam!

- Dobry wieczór! - powiedziałam chyba zbyt głośno, i jak durna jakaś patrząc na telewizor zapytałam,
- Jaki leci film? - to chyba nerwy tak zadziałały, matko jedyna!
W domu byli jacyś goście, zobaczyłam wcześniej poznanego Mietka z Kętrzyna. Był ze swoją rodziną. „Kurcze chyba nie chcą w takim gronie ze mną rozmawiać?!?” - pomyślałam. Gospodyni krzątała się w kuchni, przygotowując jakąś kolację dla gości i domowników. A ja trochę wewnętrznie się uspokoiłam gdy okazało się, że nikt na mnie nie krzyczy, niczego nie komentuje. Było raczej normalnie więc siedziałam grzecznie i czekałam co będzie dalej. W końcu wszyscy zasiedli do kolacji, przy której rozmowa toczyła się o wszystkim i o niczym. Po kolacji goście jeszcze chwilę posiedzieli i odjechali. „Teraz się zacznie!” - pomyślałam, no i miałam rację!
- Jesteś w ciąży? - zapytała wprost jego mama,
- Tak jestem - odpowiedziałam,
- Skąd wiesz? - zadała trochę dziwne pytanie,
- Byłam u lekarza i stąd wiem.
- Może chcesz usunąć ciążę! My zapłacimy!
- NIE!!! - zawołałam przerażona. Tu zwróciła się do Mirka.
- Jeśli nie chcesz tego dziecka nie musisz się z nią wiązać! Będziemy płacić za Ciebie alimenty - rodzice próbowali przekonać Mirka o swoich „dobrych” zamiarach!
- Nie!!! Dziecko jest moje i będę je wychowywał - odpowiedział stanowczo.
Wciąż jeszcze próbowali go przekonać, ale ja już tego nie słyszałam. W głowie miałam jeden szum! „Co oni do mnie mówią? Usunąć ciążę! Alimenty?!?”. Widząc stanowczość Mirka rodzice musieli odpuścić swoje plany. Jego mama zamyśliła się trochę i po chwili zapytała,
- W którym jesteś miesiącu?
- Koniec trzeciego.

- Trzeba będzie szybko przygotować jakiś ślub - powiedziała niby do siebie - póki nie widać brzucha!
„No tak! Co by na to ludzie powiedzieli?!? Jakby to wyglądało! Co ten Miruś narobił!”
Nieważne! Najważniejsze, że pomału wszystko zaczyna się prostować. Jeszcze chwilę posiedziałam i powiedziałam - Dobranoc, dziękuję za kolację. Na tym skończyła się moja wizyta w domu Mirka. Mirek odprowadził mnie pod sam dom, cieszyliśmy się oboje, że tak dobrze nam poszło!

Choć nikt mnie o to nie pytał a ja nie zaprzeczałam tej wersji, przez cały czas utrzymywaliśmy, że była to ciąża niezamierzona. Jeśli Mirek powiedziałby, że dziecko zaplanowaliśmy, mogłoby się dla nas to źle skończyć. Rodzice mieliby pretekst by powiedzieć „skoro jesteście tacy mądrzy, to teraz radźcie sobie sami i tyle”! I mieliby rację, bo to był akt wariactwa i desperacji z naszej strony! ALE CHYBA SIĘ UDAŁO!!!



3 komentarze:

  1. no lwica straszliwa ta tesciowa byla :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję Ci takiej teściowej :)
    niepokonana

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę tu wszystkich uspokoić ,że taka była na początku, po prostu mnie nie znała, później to się zmieniło. Ty Anetko wiesz najlepiej bo znasz ją! Na poczatku rzeczywiście miała ostre pazury !. POZDRAWIAM WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW

    OdpowiedzUsuń