środa, 5 września 2012


Najwyższy już czas bym wspomniała co działo się z moją siostrą. Od samego początku chyba podświadomie odwlekałam ten temat. Wiedziałam, że może być gorąco! Lecz zacznę od początku. Po opuszczeniu Domu Dziecka Agata radziła sobie dosyć dobrze, szybko wyszła za mąż i można powiedzieć, że na niczym jej nie zbywało. Lubiła ładnie się ubrać i dobrze bawić. Nie miała swoich dzieci więc została matką chrzestną mojej najmłodszej córki Marty. Bardzo kochała moje dziewczynki i w gorszych momentach pomagała mi w ich utrzymaniu. Zwłaszcza w trudnych czasach jej pomoc była nieodzowna gdy „dokładała” mi się do zawartości lodówki. Jej mąż Tadeusz był masażem więc nie brakowało jej wędlin, którymi chętnie się ze mną dzieliła. Doceniałam jej pomoc.

Wszystko niby ślicznie, lecz niestety Agata miała jedną, paskudną słabość. Tak jak nasza mama lubiła męskie towarzystwo. Coraz częściej lubiła sobie wypić i poszaleć, z dnia na dzień gubiło to ją i pogrążało. Bardzo mi się to nie podobało, lecz to był jej wybór i jej życie. Z moim Mirkiem od zawsze miała bardzo dobre kontakty, lubili sobie przy piwku zagrać w karty. W takich chwilach nie szczędzili sobie kawałów i śmiechów. Siedzieli czasami do późna w nocy, a ja niestety nie byłam tak wytrzymała i szybko usypiałam. Na początku nie zauważałam zagrożenia, siedzieli przecież w domu i nie przeszkadzało mi nawet tak bardzo, że sobie coś tam wypili. Przecież alkohol jest dla ludzi, stoi w sklepie na półkach, ja też czasami sobie z nimi wypiłam i nie umarłam z tego powodu (zaznaczam czasami)! Miałam ustaloną granicę, której nie przekraczałam i na tym kończyła się zabawa! Życie jest życiem, potrafię zakląć, zatańczyć i przytupnąć gdy trzeba. Potrafię też być jednak rozważna i romantyczna. Martwiłam się, gdy Agacie rozwaga gubiła się z każdym kolejnym kieliszkiem. Dzięki Bogu nie działo się to zbyt często.

Bardzo koszmarne chwile przeżyłam w dzień przed Pierwszą Komunia Świętą mojej średniej córki Agnieszki. I chociaż powinno być radośnie, nie było mi to dane. Umówiłam się z Agatą, że pomoże mi w przygotowaniach. Miała bowiem zostać w domu i nim goście przyjdą z kościoła, wstawić wcześniej ziemniaki na gaz, by uroczysty, smaczny i pachnący obiad szybko znalazł się na stole. Wcześniej umówiłam się z nią, że pożyczy mi swoje sztuczce, bo moich było zbyt mało dla większej ilość gości. Nie widziała problemu „jasne przyniosę Ci je, nie ma sprawy”. Mój szanowny małżonek jak zwykle w takich sytuacjach umywał ręce od obowiązków, miał gdzieś jak sobie z tym wszystkim poradzę. Miał to chyba gdzieś zakodowane, by przed każdymi świętami zepsuć dobrą atmosferę w domu i traktował to jak hobby! Zawsze doprowadzał mnie do płaczu, a wtedy gubiłam zapach i atmosferę świąt. Podczas jednej z Wigilii nie podzieliłam się z nim opłatkiem. Teściowa patrzyła na to ze smutkiem, a ja miałam sine oko. Ciekawa byłam co tym razem wymyśli by zwalić mnie z nóg. Myślałam, że już niczym mnie nie zaskoczy. Tym razem wymyślił sobie, że pójdzie do kolegów, bo już się umówił na partyjkę kart! Na mój wyraźny sprzeciw odpowiedział jak to miał w zwyczaju, że nie będzie robił „dupy z gęby”. To, że zostawiał mnie z trójką dzieci i ogromem pracy było w porządku! Przecież to nic takiego, nie bez powodu przypominał mi „jesteś od tego jak dupa od srania” by robić! Co za bezduszna podłość. Myślałam, że serce pęknie mi na tysiąc kawałków.

Miałam żal do teściowej, że wychowała takiego podłego faceta. Sama mimo dużego nadciśnienia, cukrzycy i pewnie innych schorzeń, o których nie wiem, zawsze podkładała wszystko synkowi pod nos! Nim wyszła do pracy gotowała mu obiad, prasowała koszule i spodnie. Nie nauczyła niczego syna, bo od tego powinna być kobieta! Nieraz widziałam jak staje w łazience nad wanną i krew kapie jej z nosa. Mówiła wtedy, że to dobrze przy dużym ciśnieniu. Lepiej gdy zleci, niż miałaby uderzyć do głowy. Z przerażeniem patrzyłam na to co się dzieje. Przyrzekłam, że nie dopuszczę by ze mną stało się to samo. Pytałam ją „Po co to wszystko? Czy warto było?!?”. Wtedy stawała się smutna i wpadała w zamyślenie. Było mi jej szkoda, chciała dobrze a wyszło wręcz przeciwnie! Zbyt późno to zrozumiała. Były chwile gdy spoglądałyśmy sobie w oczy i rozumiałyśmy się bez słów. Było mi jej żal, że pozwoliła przeciec swemu życiu przez palce. Niczego nie użyła w życiu, wciąż tylko praca i dom, dom i praca. I co z tego, że miała pieniądze?!? Nie kupiła sobie za nie zdrowia, ani spokoju czy szczęścia. Miała za to syna, który uważał, że wszystko mu się należy! I właśnie tak zachowywał się przez cały nasz związek.


Wyjście w dzień poprzedzający Komunię Św., „niby” pograć w karty nie było niczym niezwykłym. Ładnie się ubrał, ogolił i poszedł w siną dal! O nie! Muszę zobaczyć z kim będzie grał w te karty, dlaczego są tak ważne! Był już wieczór i gdy tylko wyszedł za drzwi, natychmiast za nim poszłam! Lecz tak dziwnie kluczył między blokami, że gdzieś mi przepadł i zgubiłam jego ślad. „No trudno, niech mu będzie” pomyślałam i wróciłam do domu, by do późna w nocy szykować przyjęcie dla dziecka. Tej nocy mój małżonek nie wrócił już do domu, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło! Czasami wracał późno, lecz zawsze wracał. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć? Wstałam wcześnie rano by nie tracić dnia i poszłam do domu siostry po sztuczce, które już dawno miała mi dostarczyć. Nie mogłam dłużej czekać, był wczesny ranek więc miałam większą pewność, że zastanę ją w domu. Mieszkała na czwartym piętrze w bloku. Zanim weszłam na sama górę byłam już zdyszana więc stanęłam pod drzwiami by złapać oddech. Do moich uszu doleciał odgłos, który ściął mnie z nóg! Stałam przez chwilę i nasłuchiwałam, a serce waliło jak oszalałe! Wyraźnie słyszałam śmiechy i głosy mojej siostry i męża! Zapukałam do drzwi raz i drugi – lecz moje pukanie przywitała cisza. Mówię „Agata otwórz, wiem że jesteście z Mirkiem. Słyszałam was”. Nie wiem jak długo pukałam, lecz w środku wciąż panowała cisza. Schody zafalowały, zaczęły usuwać się spod stóp. Usiadłam na stopniach by nie upaść. Serce waliło tak mocno i krew pulsowała w żyłach tak, że nie słyszałam własnych myśli. Nie płakałam, czułam coś gorszego… To była moja siostra…!

1 komentarz: