środa, 12 września 2012


Po mocnych wrażeniach z wakacji, nadszedł czas bym przedstawiła moich przyjaciół. Umknęło mi to wszystko w natłoku pisania. Miałam to szczęście w życiu, że na mojej drodze pojawiali się ludzie pozytywni! Łatwo nawiązywałam z nimi kontakty, szybko zaprzyjaźniałam się na długie lata! Wiele z tych przyjaźni przetrwało przeszło 30 lat!!!

Na pierwszym miejscu stawiam Tereskę H., a później K. po powtórnym wyjściu za mąż. Tą przyjaciółkę znacie ze wcześniejszych wpisów. Jest mi bliższa niż siostra! Czasami śmiejemy się z tego, że pewnie jesteśmy siostrami tylko o tym jeszcze nie wiemy! W końcu nie znam swojego ojca biologicznego, może jej tata był też moim haha. Ale by się porobiło, gdyby kiedyś okazało się to prawdą! Przyjaźń na dobre i na złe, która trwa do dziś choć minęło 36 lat!

Z Jadwigą i Arkiem Sz. żyliśmy długo obok siebie, mieszkali kilka bloków dalej. Arek pracował razem z moim Mirkiem w SM. Przyjaźniliśmy się na tyle, by uczestniczyć w prawie wszystkich rodzinnych wydarzeniach. Wspólne wakacje, biwaki, wycieczki i dzieci w podobnym wieku. Opisane we wcześniejszym rozdziale przedstawienie pt. Kopciuszek to dzieło naszych dzieci. Jadwiga z Arkiem byli świadkami różnych chwil w naszym życiu, i tych dobrych i tych złych! Pewnego razu Arek powiedział „Gdyby Mirek tyle nie pił, z jego i moimi zdolnościami moglibyśmy świat zwojować!”. I po części miał chyba rację. Lecz nie ma tak w życiu, by wszystko było po drodze. Nadal możemy na siebie liczyć, a trwa to już przeszło 30 lat!

Grażyna i Wiesiek W. to zabiegana i pracowita mamuśka szóstki dzieci, bardzo wrażliwa i przyjacielska osoba, i jej szanowny małżonek, który też, choć krótko pracował razem z Mirkiem w SM. Z racji licznych obowiązków przy dzieciach mieli o wiele mniej czasu na rozrywki, co nie znaczy, że wcale ich nie było. Zapraszaliśmy się wspólnie na różne okazje rodzinne. I tu spotkało mnie ogromne wyróżnienie, które mogłabym uznać za podsumowanie długoletniej przyjaźni. Gdy nadszedł jubileusz 35-lecia małżeństwa, dorosłe już dzieci przygotowały rodzicom niespodziankę. Uroczysty obiad z mnóstwem przystawek! Ze wszystkich znajomych na tą uroczystość zaproszono tylko mnie! Czułam się wyjątkowo! Gdy Grażyna z Wieśkiem wrócili z pracy, razem z dziećmi przywitaliśmy ich kwiatami i głośnym „100 lat”! Popłynęły łzy szczęścia a nasza przyjaźń trwa 32 lata!

Halina B., którą poznałam jako panienkę wyszła za mąż i zmieniła nazwisko. To ta sama dziewczyna, z którą mieszkałam na stancji gdy chodziłam do szkoły (opisane we wcześniejszym rozdziale). Była też moim świadkiem na ślubie z Mirkiem. Przez wiele lat pracowałyśmy razem w „Bartbecie”. Do dziś mile wspominamy kontakty rodzinne i trwa to już 37 lat!

Z Jasią P., która była kadrową w SM. mogłyśmy godzinami rozmawiać o naszych problemach. Bardzo dobrze znała Mirka jeszcze z czasów gdy mniej popijał i z okresu gdy totalnie się pogubił! Przeżyliśmy razem dużo fajnych chwil, wspólne Sylwestry, wycieczki i ogniska. Świętowałyśmy razem imieniny i różne uroczystości rodzinne, na których zawsze było wesoło i nie brakowało śpiewów i tańców. Przyjaźń trwa do dziś, już od 35 lat!

Z Teresą i Bazylim D. przyjaźniliśmy się w zupełnie inny sposób, ze względu na to, że byli wychowawcami w domu dziecka. Pani Teresa często powtarza, że jestem jeszcze jednym jej dzieckiem. Gdy ich odwiedzam gadamy i gadamy o wszystkim i o niczym. Zawsze znajdzie się dla mnie dodatkowy obiad czy kolacja „jak u mamy”. Oni również odwiedzali mnie w moim domu, w ważnych dla mnie chwilach. Z tak wielu wychowawców są ze mną do dziś od około 45 lat!

Każda z tych osób ma dla mnie zawsze otwarte drzwi, czyż to nie cudowne?!? Wszystkie te osoby wiedziały o moich problemach na bieżąco, bo zawsze byłam wobec nich szczera i otwarta. Jak każdy człowiek, w trudnych chwilach potrzebowałam dać ujście swoim emocjom i łzom. Gdybym tego nie robiła chyba poprzestawiałyby mi się „klepki w głowie. Wyrzucenie z siebie złych emocji traktowałam jako rodzaj terapii. Wszystko to co opisuję na blogu jest im dobrze znane. Dziękuje im za to, że mogłam w ich towarzystwie swobodnie śmiać się i płakać. Po prostu BYĆ SOBĄ!

Mogłabym wypisać całą stronę imion osób, które były więcej niż koleżankami, a z racji rzadszych kontaktów jeszcze nie przyjaciółkami. Nie zrobię tego, by którejś z nich przez przypadek nie pominąć.

Na szczególną uwagę zasługuje młoda kobieta, śmiało można powiedzieć, że była bardzo ładna! Charakterystyczne długie włosy z lokami w stylu „Mokrej Włoszki”. Spotkałyśmy się na jednym ze spotkań grupy Literackiej „Barcja”. Moją uwagę zwróciło jej zachowanie. Była bardzo przyjacielska, miła ale jednocześnie stanowcza, wiedziała czego chce. Izabela B., bo o niej tu mowa jest poetką i dziennikarką. Śmiało mogę powiedzieć, że wpadła w moje życie jak letni, kojący podmuch. Całkowicie zawirowała tok mojego myślenia. Odsłoniła zasłony by wpuścić światło w moje serce, choć cały czas myślałam, że tam jest! Ale ono było przymglone, choć nie zdawałam sobie z tego sprawy! To od niej nauczyłam się mówić do moich dzieci tak zwyczajnie, po prostu „Kocham Cię córeczko”. Wcześniej wydawało mi się, że nie ma potrzeby mówienia tego, bo przecież one i tak to wiedzą. Dawałam im przecież moją miłość na każdym kroku! To był błąd i teraz to wiem. Do mnie nikt w dzieciństwie nie mówił „Kocham Cię”, nie nauczył używać tego słowa i stało się zbędne w moim słowniku. Iza zrobiła rewolucję w tej kwestii i za to jestem jej wdzięczna. Znałyśmy się zaledwie kilka lat. Przyjechała do Bartoszyc dosyć późno, kiedy byłam już bardzo dorosła i dosyć szybko zniknęła z mojego życia, gdy wyemigrowała do Francji. Wystarczyło jednak czasu, by zbliżyć się do siebie. Ona młoda z dwójką dziewczynek gdy ja miałam już trójkę wnucząt! Wydawałoby się, że dzieli nas „przepaść” wiekowa, lecz tak nie było. Opowiedziała mi dużo o sobie, a ja zrewanżowałam się jej tym samym. Bardzo zbliżyłyśmy się emocjonalnie. Znałam dużo pozytywnych osób, lecz Iza była inna, jakby nie pasowała do tego świata. Umiała pięknie mówić o poezji, tak że aż chciało się słuchać. Pisała piękne wiersze o miłości i pragnieniach, takie których sama nigdy nie potrafiłabym napisać. Moja miłość zawsze jest przywalona młotem przez kowala losu, a jej choćby z łezką to jednak unosiła się lekko. Zazdrościłam jej tego daru. Gdy przychodziłam do niej, spotykałam na ulicy czy gdziekolwiek indziej to zawsze witały mnie rozwarte ramiona. Zawsze miała chęć by mnie przytulić i niezmiennie słyszałam ,,Wiesz, że Cię kocham''. Mówiła to tak zwyczajnie, a brzmiało naturalnie jak oddychanie! Nie mogłam nadziwić się, że obce słowo zaczyna nagle coś znaczyć. Nie trzeba „teatru by je wypowiedzieć. Z czasem oswoiłam się z nim i polubiłam! Zaczęłam moim dorosłym córkom mówić, że je kocham i nigdy nie miałam już z tym problemu. Z wnukami nie szczędzimy sobie wyrazów miłości, tylko czasami przekomarzamy się kto kogo bardziej kocha. I to jest najpiękniejsze…!


To dedykacja wpisana dla mnie w tomiku jej wierszy, który mi podarowała. 
Też Cię Kocham ! zostawiłaś  mocny ślad w moim sercu !

Takie oto wiersze zostały mi poświęcone. Czy to nie cudowne, że ktoś obdarzył mnie tak wieloma pięknymi słowami?!? Dziękuję! Szkoda, że jesteś tak daleko!!!





4 komentarze:

  1. Cudownie !!!
    Az lezka w oku sie kreci.
    Ma Pani szczescie miec takich przyjaciol - to dar najcenniejszy...
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się całkowicie ! mam to szczęście mieć cudownych przyjaciół, tak na przyjaciół,jak i na szacunek, pracowałam całe życie, tego nie do się kupić ! Dla mnie udało się ! jestem szczęściarą !!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam Izę osobiście...to cudowna pełna ciepła i miłości kobieta.Przez krótka chwile razem pracowałysmy.Kocha wszystko i jest szczera w swej przyjaźni i miłości.

    OdpowiedzUsuń
  4. To miłe ! myślę że więcej osób ją tak postrzegało, Taka była właśnie Iza !!! miałam to szczęście że stanęła na mojej drodze Dziękuję za komentarz ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń