czwartek, 6 września 2012


Nie wiem jak długo siedziałam na schodach. Nie czułam już właściwie nic. Byłam w dziwnym stanie, serce łomotało jakby chciało wyrwać się z piersi, słyszałam jak krew pulsuje w skroniach a w duszy straszna pustka… Po raz kolejny zostałam zdradzona przez najbliższe mi osoby, to bolało… bardzo bolało. Siedziałam tak do momentu, w którym poczułam się lepiej, na tyle by nie upaść. Szłam przed siebie, a nogi niosły mnie do domu teściowej. Musiałam o tym z kimś porozmawiać, a tylko ona przyszła mi do głowy. Moja przyjaciółka mieszkała już od kilku lat w Olsztynie, była więc zbyt daleko, a ja potrzebowałam kogoś już na teraz. Teściowa widząc mnie w drzwiach od razu zapytała:
- Co się stało?!?

Dopiero wtedy puściły mi nerwy i zaczęłam płakać. Teściowa czekała cierpliwie aż opadną pierwsze emocje i będę w stanie powiedzieć co się stało.
 - Chyba będę musiała rozstać się z Mirkiem - i opowiedziałam co się wydarzyło. A ona siedziała i milczała, nie mogła znaleźć odpowiednich słów, bo co można było tu powiedzieć.
- Musisz być silna. Kobietom zdarzają się czasami takie sytuacje. Myśl teraz tylko o dzieciach, jutro Komunia Św. Agnieszki i w takim dniu dzieci nie powinny wiedzieć o Waszych kłopotach. Porozmawiasz z nim w innym czasie…
Miała rację, awantura nic by mi nie dała, wystarczy że ja podle się czułam, inni nie musieli. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy jak kobieta z kobietą i tak wzmocniona duchowo poszłam do domu. Byłam ciekawa, o której wróci Mirek i co mi powie? Niestety nie wrócił przez cały dzień, a dopiero nad ranem w dzień Komunii Św. Wszedł jak gdyby nigdy nic i zapewniał mnie o swojej miłości do mnie… żałosne!!! Nie odzywałam się do niego udając, że go nie dostrzegam. A on chodził za mną i tłumaczył się, że za dużo wypił i usnął u kolegi i wiele innych bzdur! Zapytałam tylko - „dwie noce?”. Nie chciałam robić scen, nie w tym dniu! Trzeba było zaraz budzić dziecko i szykować do Kościoła.

Agata nie przyszła z rana by mi pomóc tak jak wcześniej się umówiłyśmy. Przyszła prosto z Kościoła razem z innymi gośćmi. Prawie wcale się nie odzywała, ot tylko wymieniała zdawkowe słówka z gośćmi. Ja też z nią nie rozmawiałam, teściowa milczała, nikt poza nami nie wiedział o tej sprawie. Praktycznie nic nie jadła i mieszała tylko łyżką w rosole, aż wujek Mietek zapytał:
- Co Ty Agatka kości w rosole szukasz? Jedz!

Posiedziała jeszcze chwilę i pożegnała gości. Miała wymówkę, bo jej mąż Tadeusz był w szpitalu i musiała pójść do niego w odwiedziny. Każdy to rozumiał, a goście prosili tylko, by pozdrowiła męża od wszystkich. Pozostała część dnia przebiegła bez zakłóceń. Słońce pięknie świeciło jakby chciało ogrzać wszystkie smutki, by mniej bolały. Przy takiej pogodzie łatwiej wyrzucić „śmieci” z głowy i przywrócić pozytywne myślenie. Kontakt z Agatą ustał na pewien czas, nie rozmawiałam z nią o tym co zaszło. Mirek oczywiście wszystkiemu zaprzeczał. Twierdził, że coś mi się pomieszało i powinnam się leczyć! „On nawet palcem nie chciałby jej dotknąć!”.Powiedział coś takiego „Niech ją wściekłe psy pi…, ja bym się jej nie dotknął”. Gdy to usłyszałam, wściekłam się!
- Jesteś zwykłą świnią, niegodną miana mężczyzny. By wygładzić siebie opluwasz kobietę, z którą byłeś!?! To nie ją winię, ale Ciebie! - krzyczałam - Wiedziałeś, że ona lubi ten „sport” i wykorzystałeś to! A teraz wycierasz o nią mordę! Jesteś zwykłym śmieciem! - nie mogłam opanować nerwów - Gdy już zdarzyło się coś takiego, powinieneś zamknąć dziób, a nie wygadywać takie rzeczy! Nie zniżę się do Waszego poziomu i nie będę tego więcej roztrząsać, na tym koniec! - i wyszłam z pokoju. Próbował coś tam jeszcze tłumaczyć, ale ja już tego nie słuchałam, szkoda mojego czasu i zdrowia! Powiedziałam tylko:
- Byłeś kiedyś moją miłością, teraz jesteś tylko ojcem moich dzieci. Dziś jeszcze jesteś moim mężem, jutro możesz już nim nie być. Męża można zmienić, siostry nie! Cokolwiek zrobi, już do śmierci będzie moją siostrą. Mam ją tylko jedną i zawsze będzie ważna w moim życiu.

Nigdy nie rozmawiałam z Agatą na ten temat, nie chciałam! Nie była to słabość z mojej strony, wręcz przeciwnie! Po jakimś czasie, gdy życie wróciło już do normy powiedziała mi, że łatwiej zniosłaby gdybym cisnęła jej wyrzuty prosto w twarz, a nie milczała. To milczenie krzyczało do niej przez cały czas, było w nim wszystko czego nie chciała usłyszeć. Nie jestem głupia, bo ot tak puściłam wszystko w niepamięć! To nie tak, tego nie można zapomnieć. Ale wybaczyć… tak! Nie chciałam dołączyć do grupy rodzeństw (a znam takie), które mieszkają dosłownie tuż za miedzą, a nie widzą się i nie rozmawiają ze sobą latami. To jakiś koszmar! Bo cóż takiego trzeba uczynić, by dopuścić do takiej sytuacji, jaka niszcząca zawziętość musi z nimi mieszkać? To dla mnie niepojęte. Nie, ja do nich nie dołączę! Nie warto, gdy życie jest zbyt krótkie by je trwonić w tak głupi sposób.



Agata z moją najmłodszą córką na wczasach nad Dadajem.

I taką siostrę chcę w sercu zachować, roześmianą i szczęśliwą. Szybko owdowiała, sprzedała mieszkanie w Bartoszycach i wyjechała do Warszawy. Znalazła tam pracę i zaczęło się jej dosyć dobrze układać. Ale jak to Agata, musiała szukać wrażeń! Przez biuro matrymonialne znalazła sobie drugiego męża!!! Wiesiek, bo tak ma na imię drugi mąż Agaty, miał już wcześniej rodzinę i dzieci, które opuścił nim poznał Agatę. Nie wróżyło to dobrze…! 


11 komentarzy:

  1. wszystko to jest bardzo ciekawe tylko nie wiem co ma wspolnego z odnajdywaniem zaginionej rodziny? W pierwszych wpisach czytamy o matce, relacjach z nia i informacje pomagajace szukac rodziny. Widze ze konsekwentnie blog robi sie bardziej pod tytulem "moj maz mirek byl potworem" a ja bylam swieta i pokrzywdzona. Przepraszam ale juz od kilku wpisow srednio mi sie to podoba. Nie wiem tez czy jako corka, chcialaby wiedziec takie rzeczy o swoim ojcu nawet jesli jest to prawda. Mysle ze gdyby ten blog mial na celu ukladnie puzli rodzinnych nie byloby w nim tak wiele na temat Mirka. Tak szczerze to mozna duzo informacji uzyskac od domu dziecka, od instutucji, to nie komuna juz udostepniaja dane osobiste na zyczenie. Jesli blog ma na celu oczernianie Mirka to nie wiem czy jest on potzebny,szczerze chociazby dla wlasnych dzieci pamiec ojca powinna byc uszanowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako córka Teresy i Mirka czuję się zobowiązana odpowiedzieć na ten komentarz. Pomagam w prowadzeniu bloga i dlatego się do niego odniosę.
      Szanowny obserwatorze nigdzie nie było napisane, że poniższy blog pod tytułem „Tereska nie płacz” jest blogiem o danym charakterze i ma na celu osiągnięcie wymiernych korzyści, znalezienie rodziny, czy też jak to ująłeś- cytuję ”blog ma na celu oczernianie Mirka to nie wiem czy jest on potrzebny, szczerze chociażby dla własnych dzieci pamięć ojca powinna być uszanowana.”


      Nikt nikogo nie oczernia, a w blogu mama opisuje swoje przeżycia, to co się działo za drzwiami naszego domu. Nikt nie powiedział, że musi się to każdemu podobać, bo każdy ma swoje poglądy i racje. My je znamy zza zamkniętych drzwi naszego mieszkania. Teraz mama poznała wspaniałego człowieka, zobaczyła co znaczy szacunek i miłość do drugiej osoby, ale to nie o tym chcę napisać. Mama prosiła mnie już 3 lata temu, abym pomogła jej w otwarciu i prowadzeniu bloga czy też czegoś na rodzaj pamiętnika, tak by mogła opisać swoje życie. Widać już dawno chciała to z siebie wyrzucić i nie sądzę, aby to co czuje nie mogło znaleźć ujścia właśnie w tego typu wypowiedziach. Jako córki wiemy wszystko o tym co publikuje mama, i to jest TYLKO namiastka tego co się działo i ze względu na pamięć i szacunek do ojca nie pisze tego wszystkiego co naprawdę się wydarzyło. Niestety jest tak jak wspomniała, nauczyła nas CHOREJ MIŁOŚCI. Bo przez to co się wydarzyło niejedna córka czy syn dawno by się wyparli ojca, jednak my tego nie uczyniłyśmy. Kochamy go nadal mimo wszystkich krzywd, staramy się pamiętać te dobre chwile, a nie te złe. Pamięć o nim pozostanie w nas. Tylko ta dobra, ale tej złej nie wymażemy, po prostu się nie da. Jeśli czytelnikom bloga nie podoba się to co przeżyła mama, przykro mi bardzo. Ale co ma powiedzieć ona gdy była zmuszona żyć w takich warunkach. Jej też się to nie podobało, ale żyła w tym dla nas, dla swoich dzieci. Nigdy nie powiedziała na niego złego słowa, to że alkohol zrobił z niego potwora nie znaczy, że takim był. Nie wiem czy osoba która komentuje posty znała osobiście naszego ojca, naszą rodzinę, śmiem sądzić, że jednak tak i to nawet dobrze, inaczej nie wypowiadałby się w taki sposób. Oczywiście nie musi się podobać to co zawarte jest w blogu, ale nasza pamięć o ojcu jest jak najlepsza. Kochamy go, piszę tu za nas wszystkie córki bo jestem tego pewna, że tak właśnie jest. Ale to co było nie zniknie, zostanie w naszych pamięciach na zawsze. Mama nie opisuje tu jego jako człowieka, a swoje przeżycia. To, że był z nią związany sprawia, że nie da się ominąć wszystkiego. Jeśli tak bardzo chcecie, może opiszę swoje przeżycia jako córka gdy tylko mama zakończy pisanie bloga.
      Może opiszę to jak my to córki pamiętamy, dopiero wtedy posypią się komentarze niekoniecznie przychylne niestety. Pozdrawiam serdecznie i jak najbardziej zapraszam do komentowania. Każdy ma prawo to czynić, nawet gdy komentarze są nieprzychylne. Jeszcze raz pozdrawiam.
      Kocham Cię mamo i zawsze będę wspierać w tym co robisz. Jestem z Tobą, Dorota.

      Usuń
  2. Przepraszam jeśli tak to właśnie wygląda, tu nie chodzi o oczernianie ! pisałam też dużo dobrego o Mirku,30 lat małżeństwa, też coś oznacza, a dzieci nauczyłam szacunku do ojca, aż mi kiedy dorosły wykrzyczały że ,,nauczyłam je chorej miłości'' bo nie potrafią powiedzieć ojcu co o nim myślą, właśnie przez szacunek! A już na pewno nie jest moim celem zrobić z niego ,, potwora'' jeśli tak się go odbiera, to właśnie takim był,może nie na początku, ale niestety jednak ! Właśnie tego się obawiałam, że ktoś odbierze błędnie moją osobę, nawet z wpisów można wyczytać że nie jestem święta ani pokrzywdzona, tylko nie stawiałam rodziny do góry nogami, tylko tyle ! Jeśli chodzi o blog miał mi pomóc, w ułożeni ,,puzzli'' a nie być pisany tylko w tym celu, bo jeśli by chodziło tylko o to, zajęłoby mi to maksymalnie 10 wpisów, dom dziecka w którym ja byłam już dawno, nie istnieje. To prawda ,, to nie komuna '' tylko ja nie wiem czego mam szukać, bo dane które, ja mam to żadne dane.Blog założyłam, by spisać całą moją historię, czy jest ładna, czy też brzydka nie ma znaczenia, takie jest życie, ważna jest prawda ! Zakładając bloga liczyłam się z krytycznymi głosami, dlatego też bardzo dziękuję za ten komentarz i uwagi w nim zawarte. Szczerze Pozdrawiam



    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi sie ze prawda jest tu roszeczke przeklamana i delikatnie ubarwiona. Nie przecze ze Mirek mial wady, ze byl jaki byl. Alkoholizm nie jest latwa choroba do pokonania, a juz napewno samemu niemozliwa. Mial tez duzo wiecej dobrego niz jest tutaj opisane. Szkoda tylko ze nie ma tu napisane np jak charowal po 12 godzin na dachach zeby przyniesc 3 wyplaty. Nie ma co sie rozwodzic na ten temat. Wolnosc slowa istnieje. Napewno jest to ciekawa lektura, patrze na nia tylko z przymruzonym okiem. Zycze powodzenia i wytrwalosci w opisywaniu (jak widac) naprawde ciezkiego zycia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. :) Deko żenująca wypowiedź ale z poważaniem, przedmówca nie żył z nami, może był blisko nie znaczy że wie wszystko Koniec tematu

      Usuń
  4. Zapewniam że ani trochę nie jest przekłamana, to że dużo pracował i był zdolny, bo czego się dotknął to potrafił zrobić o tym też pisałam, tego mu nie ujmuję już pisałm że byłam w tej kwestii z niego dumna, bo mimo wszystko ja go kochałam i on mnie też ! znajomi widzieli fajnego i szczerego chłopaka i owszem taki był! dla znajomych, trzy wypłaty !? ile z tych wypłat oddawał ? czy chwalił sie tym komuś ? więc o czym mowa? to że w pracy brał pożyczki, a w domu nie było z niej ani złotówki i trzeba było je spłacać kosztem rodziny, też tym sie chwalił ? O tym jak jest za zamkniętymi drzwiami, każdego mieszkania wiedzą tylko mieszkańcy i zarzucanie komuś że jest coś przekłamane jest dużą odwagą, Gratuluję ! Myślę że wiem z kim piszę łatwo się domyśleć Jadzia S. zgadłam ? Proszę mi uwierzyć pisanie fantazji, mijałoby sie z moim celem i nie będę koloryzowała tego co nie było kolorowe. Serdecznie Pozdrawiam i cieszę się na te komentarze przynajmiej coś sie dzieje Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
  5. Teresko,wchodze tu regularnie i czytam z zaciekawieniem Twoje losy i Twojej rodziny.Mysle,ze zycie wlasnie takie jest...raz jest lepiej a raz gorzej....Ludzie rowniez sie zmieniaja....Z Twoich postow widac ,ze jestes silna kobieta i dalas sobie rade w zyciu najlepiej jak potrailas.Masz wspaniale corki,ktore Cie kochaja i wspieraja.To najwiekszy skarb dla matki.
    Pisz dalej Kochana.Serdecznie Cie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to prawda, jestem twardą kobietą, naprawdę nie rozklejam się z byle powodu ! musi mnie coś bardzo zaboleć na duszy bym pękła! nie ma lepszej nagrody dla matki by usłyszeć od córek ,, mamo ty jesteś naszym idolem ! jesteśmy z ciebie dumne '' choć nie wiem, czy należą mi się takie słowa, ale nie ukrywam, było mi ciepło na sercu. Dziękuję Ci Kochana mago74 za Twoją wierność i cierpliwość Pozdrawiam Serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
  7. Moze i wypowiedz jest czy byla zenujaca, ale takie sa moje odczucia. Napewno za zamknietymi drzwiami dzialo sie duzo i zapewne za duzo. Nie ujmuje ze lekko napewno nie bylo.
    ps. to nie Jadzia S.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za tę dyskusję !szanuję każde odczucia i wypowiedzi, każdy ma prawo czuć to po swoiemu i bardzo dobrze ! a ja mam prawo sie bronić, co też czyniłam, mam tylko nadzieję że nie pozostawiłam urazy ? Serdecznie Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń