poniedziałek, 24 września 2012


Po ślubie Dorota wyprowadziła się z domu, chciała już żyć własnym życiem. Wynajęli mieszkanie i próbowali dorosłego życia. Po dwóch latach małżeństwa urodził się prześliczny synek Adaś! Jeszcze w szpitalu zwróciłam uwagę Dorotki by przyjrzała się prawemu oczku, bo słabo je otwiera. Lekarze mówili jednak, że to minie, bo dziecko po porodzie jest jeszcze opuchnięte. Wcale mnie to nie uspokoiło, urodziłam trójkę dzieci i żadne tak nie miało! Minęło kilka dni a oczko dalej budziło mój niepokój. Dorota zaczęła domagać się by bliżej przyjrzeli się dziecku, czy wszystko jest w porządku. Zrobiono badanie na obecność bakterii i wynik okazał się pozytywny! Ale leczenie nie przyniosło przewidzianych skutków i oczko Adasia nadal było lekko przymknięte. Nie podobało mi się to coraz bardziej. W szpitalu w Bartoszycach otrzymaliśmy skierowanie do specjalisty w Olsztynie i pojechałam tam razem z Dorotą na wizytę. Pani doktor nie dopatrzyła się niczego niewłaściwego. Twierdziła, że dziecko z tego wyrośnie. Zadałam wtedy bardzo ważne pytanie:
- Pani doktor, a co jeśli nie wyrośnie? Co wtedy?
- Nie wiem, ja tu niczego już zrobić nie mogę.
- To poproszę o skierowanie do Centrum Zdrowia Dziecka, tam mają na pewno większe możliwości, chcemy by tam zbadano nam dziecko.
Nie rozumiałam dlaczego pani doktor broniła się przed wydaniem nam skierowania! Powiedziała, że gdy Adaś będzie ćwiczył otwieranie oczka to powieka wzmocni mięsień odpowiedzialny za to, bo jest słabo rozwinięty, ale na to potrzeba czasu. Nie chciałyśmy czekać! Jak znam życie to później usłyszałybyśmy „gdyby Pani przyszła z tym do nas wcześniej itd…”. Nie chciałam opuścić gabinetu bez skierowania. Zapytałam tylko:
- Czy weźmie Pani na siebie odpowiedzialność za to co stanie się z Adasia oczkiem w przyszłości? Skoro odmawia Pani mam skierowania to poproszę na piśmie o uzasadnienie odmowy.
Popatrzyła na mnie jakbym chciała ją zabić i ze złością powiedziała:
- Dobrze dam te skierowanie. Tylko dlatego, żebym miała czyste sumienie i Panie były spokojne. I o to nam chodziło! Ze skierowaniem w ręku Dorota ruszyła do Warszawy.

W Centrum Zdrowia Dziecka okazało się że Adasia trzeba operować. Nie znam się na tym lecz wydaje mi się, że chodziło o podciągnięcie ścięgna odpowiedzialnego za unoszenie powieki? Fakt faktem Adaś stał się pacjentem C.Z.DZ. Jeszcze przez kilka lat Dorotka jeździła na wizyty kontrolne do Warszawy. Nie chcę nawet myśleć jakby to wyglądało gdyby nie nasz upór. Czasami wciąż widać różnicę między lewym a prawym okiem, lecz gdy się nie zapomina i w pełni otwiera chore oko wtedy różnica znika. Dziś ma już 14 lat i rośnie na przystojnego kawalera. Świetnie gotuje, maluje, a mając 10 lat uszył bratu spodnie! Ma niesłychane zdolności manualne i czasami wprawia mnie w osłupienie swoimi pracami. Jestem z niego bardzo dumna.

Adaś z mamusią przed operacją

Adam przed operacją




Adaś po operacji 


Adam 11 lat teraz ma już 14

Życie toczyło się raz pod górkę, a raz z górki. Jedna z córek już usamodzielniona, pozostałe dwie bardzo szybko dorastały. Mirek pracował nadal w SM. tym razem jako dekarz. Była to ciężka i niebezpieczna praca. Kiedyś by pokryć dach i zabezpieczyć go przed przeciekami, musiał wraz z kolegą Wojtkiem M. rozgrzewać w kotle lepik tak by dał się rozprowadzić szczotą po dachu. Później posypywali go piaskiem, nie raz widziałam jak to robili. Najgorzej było w upalne lata! Nie wiem jak wytrzymywali te upały, które czasem były nie do zniesienia. A oni pracowali na dachu z jeszcze gorętszym lepikiem! Serce nieraz zamierało ze strachu gdy stawali bez zabezpieczenia na samym brzegu dachu czteropiętrowego budynku! Tylko po to by ręcznie wciągnąć na górę potrzebne do pracy materiały. Koszmarnie to wyglądało! Właśnie w takie gorące lato, zdarzył się Mirkowi wypadek przy pracy. Jak zwykle Wojtek stał na dachu i wciągał na linie wiadrami gorący lepik, który Mirek na dole rozgrzewał a potem zaczepiał wiadro na haku by transport poszybował w górę. Podczas któregoś transportu wiadro zahaczyło o nierówność na ścianie i przechyliło się tak, że jego zawartość wylała się wprost na brzuch Mirka! Tego dnia było gorąco więc pracował bez koszulki. Można sobie wyobrazić jak to wyglądało, a Mirek obmył tylko brzuch ropą i przyszedł do domu. Gdy się wykapał, dopiero zobaczyłam jak strasznie to wygląda! Od klatki piersiowej, aż do pępka skóra spłynęła jak wosk świecy! Mówiłam, żeby natychmiast poszedł do lekarza, ale on tylko machnął ręką i powiedziałsamo się zagoi i poszedł na piwo! Niestety oparzenie się nie zagoiło tylko zaczęło ropieć, i chcąc nie chcąc musiał iść do lekarza. Dla Mirka pójście do lekarza graniczyło z cudem! Mimo, że płacił ubezpieczenie to przez całe lata z niego nie korzystał! Najgorsze było to, że mimo niebezpiecznej pracy, nadal lubił sobie w pracy wypić. Pod groźbą zwolnienia pracownicy SM mieli stanowczy zakaz spożywania alkoholu w pracy, mimo to potrafili ukryć się przed szefem. Zdarzało się, że już od jedenastej Mirek chodził „na bani”! Cwaniakował, że jest nietykalny. Tyle lat pracuje już w firmie i nic mu nie zrobią! W końcu „dobra passa” się skończyła gdy wpadł i za jakiś czas znowu! Dostał więc ostrzeżenie, później drugie i znowu przymknięto oko na to co robił. W końcu po 25 latach pracy w SM. dostał wypowiedzenie za porozumieniem stron. Porozumienie było gestem dobrej woli, by nie musiał czekać na „Kuroniówkę” gdyby zwolniono go dyscyplinarnie! Ot i skończyła się bajka Mirkowi. Teraz już nie musiał wstawać rano by iść do pracy, co trzymało go w pionie by mniej pić, a teraz kto mu zabroni!?! Wszystko zaczęło chylić się ku upadkowi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz