poniedziałek, 16 lipca 2012


Mijał dzień za dniem. Córeczka rosła i biegała od tatusia do mamusi, z pokoju do pokoju! Szczebiotała raz tu, raz tam! Wypełniała ciszę, która zapanowała w naszym domu. Złość mijała, rany na duszy mniej bolały. Mirek uspokoił się z piciem, zdarzały się pojedyncze przypadki, ale nie tak jak wcześniej. Wielokrotnie zadawałam sobie pytania „Co i dlaczego się z nami stało? Czy tak naprawdę i do końca przegrałam walkę z jego alkoholem?!? Czy alkohol stał się ważniejszy ode mnie?!? Może warto podjąć walkę, by ratować rodzinę?!? Żebyśmy z córeczką stały się dla niego ważniejsze, od czarodziejki gorzałki!”. Czy wszystko co wspólnie przeżyliśmy, to że walczyliśmy o siebie, nic nie znaczyło?!? Nie chciałam w to wierzyć, to nie mogło tak się skończyć! Mijało już sześć miesięcy naszego milczenia! Dorotka dużo już rozumiała, odróżniała rzeczy mamy i taty! Czasami mówiła „Nie ruszaj bo to jest taty!” albo odwrotnie, że coś jest mamy! Nie mogło być tak, że mama ma swoje, tata swoje a ona jest pośrodku! Musiałam coś z tym zrobić! Postanowiłam przerwać milczenie i poważnie z Mirkiem porozmawiać. Byłam pełna obaw i nie wiedziałam jak on to odbierze? Jak zareaguje? Niech się dzieje co chce, ktoś musi zrobić pierwszy krok. Któregoś wieczoru, poszłam do jego pokoju i powiedziałam:
- Słuchaj, musimy porozmawiać!
- A o czym Ty chcesz ze mną rozmawiać?
- powiedział z lekką niechęcią,
- O nas! O tym co się stało i nadal dzieje! Musimy podjąć jakąś decyzję, albo dajemy sobie jeszcze szansę albo rozwodzimy się i każdy układa sobie życie od nowa. Taka sytuacja nie może trwać wiecznie! Dziecko nie może mówić „to jest mamy, a to taty”. Nie tak powinna wyglądać rodzina! Przemyśl to i wrócimy do tematu.

Po tej długiej przemowie wyszłam do swojego pokoju i odetchnęłam z ulgą, że dałam radę zrobić pierwszy krok. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź, jeszcze tego samego wieczoru przyszedł do mojego pokoju. Stanął w drzwiach, bo nie miał jak dalej się wcisnąć i powiedział:
- Chodź do mojego pokoju, to porozmawiamy.
Poszłam i usiadłam, w tym czasie Mirek zrobił kawę. Przez pewien moment milczał, w końcu się odezwał:
- Wiesz już dawno chciałem Ci to zaproponować, ale nie miałem zwyczajnie odwagi. Bałem się co zrobisz, Ty byłaś odważniejsza! Co miałam na to odpowiedzieć? Dalej milczałam, a on mówił:
- Nie raz obserwowałem Cię jak chodzisz. Chciałem Cię przytulić, ale znowu stchórzyłem - podszedł i przytulił mnie, powiedział - Przepraszam, Kocham Cię!

Tego wieczoru płakaliśmy oboje. Była to noc, jakbyśmy dopiero się poznali. Zaczynaliśmy budować od początku swoje relacje. Nie ukrywam, że bałam się „powtórki z rozrywki”. Głupia nie byłam i doskonale wiedziałam jak działa alkohol. Mimo to musiałam zrobić wszystko, bym mogła spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć „próbowałam”! Łatwo burzy się dom, ale buduje latami, to naprawdę ciężka praca. Czułam się mocnym fundamentem!

Trzy miesiące później, spodziewałam się drugiego dziecka. To dziecko miało być jak to pierwsze, by nas połączyć. Poza tym mieliśmy mieszkanie, a więc i dobre warunki. Dorotka miała już skończone cztery latka, zanim urodzi się kolejne będzie około pięciu lat różnicy wieku. Nigdy nie chciałam pozostać przy jednym dziecku, najlepiej żeby była trójka! Więc była już odpowiednia pora by myśleć o kolejnym, bez względu na to jak miałoby potoczyć się dalej moje życie! Nadal chodziłam do pracy w „Bartbecie” jednak ze względu na ciążę nie mogłam pracować na suwnicy. Była to praca na wysokości i wstrząsowa. Przeniesiono mnie na centralkę telefoniczną gdzie moja praca polegała na łączeniu tel. wewnętrznych i wyjścia na miasto. Praca łatwa, ale nie podobała mi się! Znów byłam zmuszona do siedzenia w czterech ścianach jak w klatce, dla mnie koszmar! 



Muszę jeszcze o tym wspomnieć, bo to ważny epizod w mojej pracy. W międzyczasie w betoniarni zostałam wybrana „Mężem Zaufania”. Były takie osoby na oddziałach, które wybierane kolektywnie, miały za zadanie prezentować ogół pracowników w różnych kwestiach spornych, jak i w razie jakichś postulatów. Fajnie, super - czułam się zaszczycona! Moim sukcesem było przywrócenie do pracy Ireny S., która już dostała wypowiedzenie do ręki. Uznałam, że niesprawiedliwie i bez dostatecznych podstaw. Rozpoczęłam walką o nią. Głównym Dyrektorem w zakładzie był wtedy Stanisław R. Powiedział mi, że „Docenia moją dociekliwość i determinację z jaką walczyłam o koleżankę z pracy”. Byłam z siebie dumna! Udało mi się!

Z Mirkiem układało mi się dobrze, sytuacja się unormowała. Dorotka chodziła już do przedszkola, nabywała coraz to nowej wiedzy i chętnie chwaliła się tym co zapamiętała. Było to cudowne szczebiotanie. Znała już wszystkie kolory, różnicę kształtów, nie myliła żołędzia z kasztanem! Mogłabym tak bez końca jak to mamusia chwalić się swoim dzieckiem, ale któregoś razu postanowiłam sprawdzić czy moje dziecko rozpoznaje pory roku. Wracając spacerkiem z przedszkola, a ponieważ okres zimowy więc moje dziecko ubrane ciepło w kurteczce, czapeczka na głowie. Zgodnie z obecną porą roku zapytałam więc „Dorotko powiedz mi, jeśli jest dużo śniegu, dzieci lepią bałwanki i bawią się na śniegu, jaka to będzie pora roku?”. Dziecko dumnie odpowiada - „Zima!”. Tak, brawo! - pochwaliłam, ale drążę dalej „Dorotko teraz powiedz mi, jeśli słoneczko będzie mocno świeciło, będą wakacje i będzie gorąco, to co to będzie?”. Dorotka bez zastanowienia odpowiedziała - „TO SIĘ ROZBIORĘ!”. Myślałam, że padnę ze śmiechu. Miała racę, jeśli jest w kurtce a będzie gorąco to trzeba się rozebrać! Źle mamo zadałaś pytanie!

Innym razem wracając z zakupów mówię do córeczki „Ale dziś będzie pyszny obiad, mama kupiła świeże ziemniaczki, itd.” Moje dziecko mówi - „pokaż ziemniaczki”. Ziemniaczków nie widziałaś? - pytam. Ale ona upiera się, pokaż i pokaż! Dobrze, zobacz - otworzyłam siatkę, a ona dotyka ziemniaki i mówi „ALE KŁAMCZUCHA, TWARDE!”. Były to cudowne rozmowy z moją córeczką. Mogły poprawić humor na cały dzień!

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie opisujesz swoje przeżycia...
    Pozdrawiam z Gdyni. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ślicznie ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło się czyta, opisujesz swoje życie z taką szczerością :) Nie wiem czy dobrze zrobiłaś, że nie zażądałaś od Mirka, aby się leczył. Nie chcę wyrokować, ale alkoholik wcześniej czy później wraca do nałogu.
    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam jak to działa, ale powiedzieć komuś że ma problem z alkoholem to tak jakby wrzucić kamień do studni ! w pewnym okresie sam poprosił o pomoc. Szkoda mi go było, mimo że byłam wściekła nie jeden raz. A co do szczerości ! jest moim priorytetem inaczej to moje pisanie nie miałoby sensu! a prawdy są bolesne . Pozdrawiam Cię moja wierna i Niepokonana

    OdpowiedzUsuń