środa, 4 lipca 2012

Urlop macierzyński szybko dobiegł końca, trzeba było wracać do pracy! Tylko co zrobić z dzieckiem, przecież do żłobka była jeszcze zbyt mała. Dzieci przyjmowano dopiero od sześciu miesięcy! Poszłam do „Moreny” by udzielono mi urlopu bezpłatnego lecz na początku rozmowy nie chciano mnie nawet słuchać! Powiedziałam:
- To w takim razie przyniosę Wam dziecko do biura, a po pracy odbiorę. Samej jej w domu nie zostawię! Z wielkim „bólem” dostałam cztery miesiące urlopu bezpłatnego na wychowanie dziecka. Została nam tylko jedna pensja i zrobiło się jeszcze trudniej ale jakoś dawaliśmy radę! Moja przyjaciółka Terenia w tym czasie przeżywała koszmar! Po porodzie dość długo nie dostawała kobiecej przypadłości więc zaczęła się tym martwić! Dlaczego tak się dzieje? Poszła do lekarza na kontrolę i wróciła załamana! Okazało się, że jest w ciąży z drugim dzieckiem, a Kasia była jeszcze taka maleńka! Brakowało mi słów by ją jakoś pocieszyć, w końcu powiedziałam
- No trudno! Nie martw się, wychowasz jak bliźniaki i będziesz miała z głowy - może nie było to zbyt mądre pocieszenie, ale nic innego nie przychodziło mi wtedy do głowy. Jeszcze w grudniu tego samego roku urodziła Anię - słodką czarnulkę. 




 

Jak to się stało, że do tej pory nigdzie nie wspomniałam o tym, że Mirek fajnie grał na akordeonie?!? Lubiłam słuchać jego gry, wtedy patrzył mi w oczy i śpiewał. Choć z tym śpiewem, to już nie za bardzo mu wychodziło! Ale i tak lubiłam go słuchać! Jego siostra Elżbieta też doskonale grała na akordeonie i często wykorzystywała Mirka do pracy z dziećmi w przedszkolu. Ona to miała głos i nikt poza teściową nie mógł jej zagłuszyć! Obie miały mocne głosy i ładnie śpiewały! Podobało mi się gdy przy rodzinnych spotkaniach dom wypełniał się muzyką! Myślałam wtedy, że nie mogą być złymi ludźmi gdy - „muzyka im gości”, byłam wtedy szczęśliwa! Zdawało się, że z teściami mam coraz lepszy kontakt, choć wciąż nie potrafiłam wypowiedzieć do nich słowa - „mamo, tato”, to było mi tak obce, że aż bolało! Gdy byłam mała w myślach zawsze mówiłam mamo, ale nigdy głośno bo nie było do kogo! Więc jak mogłam mówić coś takiego do zupełnie obcych mi ludzi! Ten stan trwał dość długo, wciąż zwracałam się do nich bezosobowo i w końcu teść nie wytrzymał:
- Mów do nas jakoś! Pani - pan, czy mama - tata, albo „czarna dupa”! Ale nazywaj jakoś. Z wielkim trudem próbowałam się przełamać. Było ciężko i jeśli już przyszło mi powiedzieć „mama” to prawie się dusiłam! Słowo mama mówiłam tak cichutko, że ledwie sama słyszałam, gdy w dalszej przemowie głos wracał do normy. Na nowo musiałam uczyć się mówić głośno „Mamo”!


Co takiego zaklętego jest w podpisaniu Aktu Małżeństwa! Relacje między młodymi zmieniają się niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! To coś jest dla mnie nienormalne i niezrozumiałe! Pierwszego wstrząsu doświadczyłam gdy byliśmy z wizytą u teściów, mieliśmy miło czas spędzić i przenocować u nich. W gościnnym pokoju stał duży okrągły stół. Z jednej strony stołu siedział Mirek i palił papierosa, z drugiej strony ja z dzieckiem na ręku, które karmiłam mlekiem z butelki. Gdy w pewnym momencie mała zapluła mi się mlekiem, powiedziałam do Mirka:
- Podaj mi pieluchę, leży obok Ciebie.
- Nie widzisz, że palę?!?
 Zamurowało mnie! Taka prosta sprawa, unieść rękę z pieluchą i podać przez stół, ale to ja musiałam wstać z dzieckiem na ręku, obejść dookoła cały stół i wrócić, bo - ON PALI!!! To chyba jakiś żart!!! Oczywiście wstałam, a przechodząc obok Mirka coś we mnie wstąpiło. Do dziś nie umiem tego wytłumaczyć gdy w jednej sekundzie moja ręka poderwała się by palnąć go w „łeb”, bo akurat jego głowa znalazła się na dobrej wysokości. Za sekundę byłam przerażona tym co zrobiłam! Lecz moja wewnętrzna złość była jak wulkan, który znalazł właśnie takie ujście! Było mi wstyd, że nie zapanowałam nad pierwotnymi emocjami! W tym momencie weszła teściowa i można wyobrazić sobie jej reakcję! „Oooooo! Proszę, patrzcie ją…”. Tu posypały się słowa, które stwierdzały, że jestem taka i owaka! Słuchałam ich jak zbity pies i wzbierał we mnie coraz większy żal. Nie zapytała co się stało, o co chodzi, to ja okazałam się tą podłą, która podniosła rękę na jej synka. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy pierwsza podniosłam na niego rękę! Gardziłam takim zachowaniem, ale potrafiłam oddać, nie pozwalałam by ktoś mógł uderzyć mnie bezkarnie. Po tym incydencie zaczęłam zbierać się do domu, nie chciałam zostać tu ani chwili dłużej!
- Dziecko jest wykąpane, zostaw małą! Zabierzesz ją rano, a Ty jak chcesz iść to idź - powiedziała.
- O nie - pomyślałam - Nie ma mowy! Zabieram dziecko - zacięłam się w sobie.
Summa summarum zostałam po przepychance słownej. Dorotka rzeczywiście była po kąpieli i narażanie dziecka na przeziębienie, bo akurat miałam „focha” było by głupie z mojej strony. Jej dobro było najważniejsze!


Nie mogłam zrozumieć co stało się z Mirkiem?!? To już nie ten sam chłopiec! Siedziałam i patrzyłam mu w oczy, a łzy same popłynęły - „gdzie jest mój Mirek?” pytałam siebie. Wszystkie wspólne chwile zaczęły przebiegać mi w pamięci… Serce płakało i im dłużej myślałam, tym było boleśniej! Teściowa przygotowała spania dla wszystkich, lecz ja nie zamierzałam kłaść się u niej spać! Postanowiłam, że noc przesiedzę przy stole. Byłam rozgoryczona tym co tu się stało. Poczułam aż do bólu, że zawsze będę tą „Obcą”, którą przygarnęli i będą mnie tolerować jako „zło konieczne”. Nie pozwolę na to - pomyślałam - nie jesteście w niczym lepsi!!! Poza tym, że macie więcej kasy, ale przecież to nie kasa czyni ludzi wartościowymi, i udowodnię Wam to - złościłam się. Całą długą noc miałam tylko takie myśli! Wszyscy poszli spać, zgasili światło, a ja z głową opartą na blacie zostałam sama przy stole. Patrzyłam na Mirka jak położył się spokojnie spać, zostawiając mnie samą…

2 komentarze:

  1. Teresko, to był błąd, że podniosłaś rękę na Mirka, ale kto z nas nie popełnia błędów? Ale czy wszyscy potrafimy wybaczać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak wiem że popełniła wtedy błąd, ale to stało się jakoś automatycznie, jego ignorancja, doprowadziła do tego. No ale cóż stało się ! wtedy tego żłowałam . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń