poniedziałek, 2 lipca 2012

Po drugiej stronie telefonu odebrała jakaś dyżurująca osoba, zapytała spokojnie, o co chodzi?
- Proszę o karetkę, żona zaczyna rodzić! - panikował.
- Poproszę adres, nazwisko, który to poród itd… - a usłyszawszy, że pierwszy dyżurna powiedziała,
- Spokojnie…! Nie pali się, pewnie poleży jeszcze ze dwa dni!
- Nie wiem ile poleży! Przyjeżdżajcie!!!
 - zaczął się już denerwować. Przyjechali dosyć szybko. Całą wyprawkę do szpitala miałam już dawno przygotowaną, więc po minucie byłam w karetce. Przyjęli mnie na oddział położniczy. Lekarz położnik widząc mnie na korytarzu zrobił wielkie oczy i zapytał:
- A co Ty tu robisz?!?
- Przyszłam rodzić
 - odpowiedziałam.
- Co chcesz rodzić? - popatrzył na mnie z uśmiechem. Tuż przed porodem ważyłam niespełna 50 kg, wcześniej 42 kg. Przybrałam osiem kilo, to i tak dużo - pomyślałam, o co mu chodzi?


Po badaniu okazało się, że jestem już gotowa do porodu! Na ścianie wisiał duży zegar, zerkałam na niego co chwilę i bałam się coraz bardziej! Bolało mnie coraz mocniej, nie wiedziałam czego jeszcze mogę się spodziewać?!? Całe zamieszanie od chwili przybycia trwało około dwóch godzin! O drugiej w nocy urodziłam córeczkę! Maleńką 52 cm i 2.450 kg, ale za to zdrowiutką! A to było najważniejsze! Zaraz po porodzie zabrali mi ją gdzieś i przynieśli dopiero rano, i wtedy nareszcie mogłam obejrzeć moje dziecko. Zawinięta na sztywno w jakieś szpitalne szmaty wyglądała jak naleśnik. Widziałam tylko główkę, taką maleńką jak u laleczki! Była prześliczna i nie mogłam się napatrzeć, buźka śniada bez żadnych zaczerwienień, brwi czarne jakby ktoś namalował kredką! Czarnymi oczyma patrzyła na mnie, a ja nie mogłam uwierzyć, że jest moja WŁASNA! Niesamowite uczucie!


Okazało się, że na sali, na którą mnie przeniesiono, na drugim łóżku leży moja koleżanka z klasy Basia C.! A to niespodzianka! Wcześniej w szkole dopatrzyłyśmy się, że obie urodziłyśmy się tego samego dnia, miesiąca i roku! A teraz razem rodziłyśmy swoje pierwsze dzieci! Z tą małą różnicą, że Basia urodziła dzień wcześniej i miała synka, a ja córeczkę! Co za zbieg okoliczności! Podczas karmienia patrzyłam na nią z zazdrością bo miała dużo pokarmu, a u mnie praktycznie nic! Mój dzidziuś był głodny i zaczęłam się denerwować czym ją nakarmię?
- Nie martw się, na początku tak jest - pocieszała mnie o jeden dzień bardziej doświadczona mama!
- Basia Ty już swoje nakarmiłaś i marnuje Ci się reszta pokarmu. Nakarmisz mi moje dziecko?!? - wpadłam na pomysł. I tak się stało, za chwilę moja maleńka córeczka mlaskała zadowolona!


Kiedyś nie wolno było przychodzić na oddział w odwiedziny. Można było pogadać tylko przez okno, a dziecko pokazać przez szybę. Widziałam, że Mirek próbuje coś do mnie mówić, otworzyłam więc okno i słuchałam:
- Wiesz! Byłem już w urzędzie i zarejestrowałem dziecko!
- Jak to? Przecież tam trzeba było podać jakieś imię dziecka i co?
- No i podałem!
 - odpowiedział całkiem spokojnie.
- Co? Jak? - byłam zła i zawiedziona, że nie uzgodnił tego ze mną.
- Dorotka!
- Dorotka - powtórzyłam. No dobrze - ładnie, niech będzie. „Ta Dorotka, ta malusia, tańcowała do kolusia” - przypomniały mi się słowa piosenki.


Córeczka miała się dobrze, ja też szybko doszłam do siebie, ale dopiero po czterech dobach mogłam wyjść do domu. Po odbiór ze szpitala przyjechała teściowa a nie mój mąż. Podobno był w trasie z towarem, byłam tym trochę zawiedziona, chciałam żeby było inaczej… ale cóż życie jest życiem. Teściowa zawiozła nas do swojego domu, nie tak jak przypuszczałam, że pojadę do siebie na stancję. Byłam trochę niezadowolona, ale nic nie powiedziałam. Do teściów miałam nadal duży dystans, a ich dom był dla mnie duży, zimny i obcy. Położyłam córeczkę na rozesłanej wersalce i nie wiedziałam co mam począć dalej. Teściowa szybko wyszła z domu by wrócić do pracy. Zostałam sama, zrobiło się straszliwie cicho i obco, patrzyłam po ścianach i czułam ogromną pustkę i samotność! Powinnam być szczęśliwa, więc dlaczego tak się nie czułam? Położyłam się obok mojego maleństwa i cichutko zaczęłam płakać. W myślach pytałam siebie „Jak sobie poradzę? W co ubiorę maleństwo? Czym ją nakarmię?”. Patrzyłyśmy na siebie, ona przebierała nóżkami i zdawała się uśmiechać. Ja też uśmiechałam się do niej.
- Cześć mój słodki Aniołku - pieszczotliwie całowałam po maleńkich paluszkach - nie jestem już sama! Mam Ciebie! Ty nigdy nie będziesz musiała tęsknić do mamy, zawsze będę czuwała nad Tobą, obiecuję! Tak bardzo Cię Kocham! Moje słoneczko marszczyło brewki i z uwagą przyglądało mi się jakby chciało zrozumieć co do niej mówię. Trochę mnie to rozbawiło. Musiałam podnieść się na duchu i stanąć na nogi, teraz dla niej muszę być silna. Tak jak wiele razy w życiu, znów przydałoby mi się wsparcie mamy, i tak jak wiele razy wcześniej znów zadałam pytanie – dlaczego nie ma jej przy mnie? 



DLACZEGO ? 

Chciałabym choć raz wtulić się w Twoje ramiona Mamo
Wzlecieć na skrzydłach motyla, ku światłości wysoko
Byle najdalej w zapomnienie
Tak chciałabym znów być, małą dziewczynką
Umieć patrzeć radośnie, uczepiona fartucha
Dobry Jezu! jak mogłaś? Co czułaś?
Ziemię pod moimi stopami, usłałaś cierpieniem
Gdzie jesteś! Długie trzydzieści trzy lata
Dlaczego?

Gdy chciałam mówić mama
Nie miałam do kogo
Gdy przed ołtarzem mówiłam Tak
Nie było Cię obok
Dlaczego?
Gdy usłyszałam pierwszy płacz mojego dziecka -
Nie było Cię
Moje dzieci nie mogą powiedzieć Ci babciu!
Dlaczego?
Nie było Cię ze mną, gdy chciałam przejść przez rzekę Styks
Bóg czuwał nade mną, nie Ty
Rzeka wyschła, zabrakło przewoźnika
Nie ma Cię…! Gdy moje życie rozsypuje się w gruz
Co robić? Jak żyć? A może…?
Koryto rzeki wypełniło się?!? Może odpłynąć?
Ku światłości, ku wieczności!
Gdzie nie będzie cierni, wbijanych w serce. 

Znów będę mogła wtulić się w Twoje ramiona 
I wołać 
          Mamo !  


     ( wiersz powstał kilka lat później )

2 komentarze:

  1. Chciałabym tylko Cię przytulić Teresko...
    niepokonana

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ! to bardzo miłe ! myślę że czyjesz, mnie od środka, znając Twoje przeżycia. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń