czwartek, 24 maja 2012

Moja chęć zaimponowania koleżankom źle się dla mnie zakończyła. Ucieczka z domu dziecka spowodowała, że stałam się czarną owcą w grupie! Musiałam to jakoś odkręcić i zrehabilitować się. Pracowałam i udzielałam się na rzecz grupy podwójnie. Nadarzyła mi się świetna okazja odkupienia winy. Mianowicie zbliżała się jakaś uroczystość i nasza grupa musiała przygotować przedstawienie związane z tym wydarzeniem. Ponieważ nie brakowało mi zmysłu artystycznego, zrobiłam dekoracje i stroje do przedstawienia, prowadziłam też gazetkę ścienną. Robiłam wszystko bez ociągania. W niedługim czasie zasłużyłam na pochwałę ze strony dyrektora. TO BYŁO COŚ! Do tego stopnia był zadowolony z mojego zachowania, że powiedział przy wszystkich:
- Agata powinna brać przykład ze starszej siostry! - pochwała została wpisana do kroniki Domu Dziecka.

Uff!!! Udało się, wszystko wróciło do normy!

Choć dom dziecka był domem świeckim, nigdy nie rozmawiało się oficjalnie na tematy religijne, to jednak Święta takie jak Wielkanoc czy Boże Narodzenie były przygotowywane. Malowaliśmy wielkanocne pisanki, stroiliśmy choinkę, były też prezenty pod choinką. Stoły były łączone w jeden długi, nakryty obrusami. Na stole znalazło się ciasto i smaczne świąteczne dania. To był dobry czas dla zapomnianych dzieci, po które nikt nie przyjechał i nie zabrał do siebie do domu. Do części dzieciaków przyjeżdżali goście, zawsze dając im coś w prezencie pod choinkę. Tylko tacy jak ja ciągle wyglądali kogoś bliskiego, wciąż łudzili się - „że może tym razem?”. Może dziś będzie ten szczęśliwy czas? Wieczorami patrzyli w okno i puszczali wodze fantazji. Oczyma wyobraźni malowali wśród gwiazd Mamę, Mikołaja i ciepły dom z ogromną świecącą choinką i siebie w nim szczęśliwych!

Ja osobiście bardzo lubiłam tak marzyć, w ogóle nie chciałam wracać na ziemię! W moich marzeniach było tak ładnie, zasypiałam ze łzami na policzkach.

Już wtedy obiecałam sobie, że jeśli kiedyś będę miała swoje dzieci to dam im wszystko za czym sama tak bardzo tęskniłam. Dotrzymałam słowa! Od trzydziestu sześciu lat, podczas świąt, stwarzam świat prosto z bajki!

W każde Święta jestem z moimi dziećmi, by nie musiały tęsknić. Tylko raz zdarzyło się, że musiałam zostać zagranicą. Wtedy przyjechała do mnie najstarsza córka Dorota z mężem i dwójką moich wnucząt bym nie była sama tzn. bez moich dzieci. Ogólnie było nas jedenaście osób przy stole! Podczas składania Świątecznych życzeń jak na komendę, obie rozpłakałyśmy się w głos, trudno było zapanować  nad emocjami. Myśli nasze natychmiast połączyły się z pozostałą częścią rodziny, gdzieś tam daleko od nas. Był to pierwszy i ostatni raz gdy Święta spędzałyśmy oddzielnie! Powiedziałyśmy sobie wtedy - NIGDY WIĘCEJ!!! Choćby o chlebie i wodzie, ale zawsze razem!

Święta to czas radości i uciech. Jestem wtedy szczęśliwa, patrząc na moją rozbrykaną gromadkę wnucząt. Słuchając śpiewu i śmiechu moich dzieci czuję miłość jaką mnie obdarzają. Dla takich chwil warto w życiu trochę się pomęczyć. Szkoda tylko, że nie mogę pochwalić się mojej mamie tym co zbudowałam. Chciałabym, żeby była ze mnie dumna.

Tak dziś w przybliżeniu wyglądają święta w moim domu  

 
 


W TĘ NOC


Pod powiekami jasność, coraz większa jaskrawsza
Skrząca, jak mróz w pełni słońca
Na twarzy przysiadł śnieżny płatek
Następny i jeszcze jeden
I bielą pokryły się pola, łąki
A puchowe czapy, przywdziały w lesie sosny
W oczekiwaniu na te jedyną Gwiazdkę
Co jaśniej świeci od innych
Wśród nocnej ciszy, wiele matek na ziemi
Zanuci jak Maryja Dzieciątku
Lulaj że lulaj

W tę noc, gdy w Betlejem
Trzej Królowie pokłon składają
Wiele osób, dłonie w wieniec składa
Łamią się chlebem, mieszkańcy kartonowych osiedli
Kanałów ciepłowniczych, w pałacach i garkuchniach

 Wszyscy patrzą w niebo z nadzieją  
Gdy się Chrystus Rodzi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz