niedziela, 6 maja 2012

Tym sposobem doszła kolejna, tajemnica w moim życiu do rozwiązania. Kto jest moim biologicznym ojcem? Po latach, gdy byłam już dorosła, odnalazłam ojca „metrykalnego”. Dzięki temu, że kontaktował się z Agatą. Musiałam się z nim zobaczyć. Bo kto inny, jeśli nie On będzie znał rozwiązanie owej tajemnicy. Pojechałam tam razem z siostrą, we dwie zawsze raźniej. Weszłyśmy do jego domu i stanęłam jak wryta! To był ten sam pokój! Tylko inaczej ustawiony, pod oknem stał stół, a łóżko wzdłuż ściany. Poczułam jak przebiega mnie zimny dreszcz. Zapytałam go:
- Kto jest moim biologicznym ojcem? - przecież musisz to wiedzieć
- Wiem - odpowiedział - Ale nigdy ci nie powiem
- Dlaczego? - nie mogłam zrozumieć
- Bo nie będziesz chciała mnie znać.
Co za paranoja! Chyba ma coś nie tak z głową! - pomyślałam, niestety uparł się i nigdy nie dostałam odpowiedzi na moje pytanie. No cóż, miał w tym swój cel. Kiedy byłam w ciąży z moją trzecią córką, do moich drzwi zapukała pani z Opieki Społecznej.
- Przyszłam przeprowadzić wywiad, odnośnie pani statusu materialnego, ponieważ zgłosił się do nas pani ojciec celem uzyskania alimentów od swoich dzieci, gdyż jak twierdzi jest mu bardzo ciężko, nie ma środków na utrzymanie, i jest chory na cukrzycę. Myślałam, że się przesłyszałam, prosiłam by jeszcze raz powtórzyła, ale nie, powtórzyła to samo!!! Cały świat przewróci mi się do góry nogami. Oburzenie moje sięgało zenitu, co za tupet?!? Gdzie On był przez te wszystkie lata, a nie teraz, gdy mam dzieci. Przecież powiedział mi prosto w twarz, że nie jestem jego córką.
Absolutnie nic mu nie będę płacić!!! - krzyczałam, dopiero zmieniłam mieszkanie, jestem na kredytach, z trzecim dzieckiem w ciąży itd... wściekałam się. Dobrze, że Pani z Opieki była wyrozumiała.
- Widzę, że pani jest ciężko, proszę się uspokoić. - Napisała jakieś notatki i dzięki Bogu na tym się skończyło.



Po kolejnym długim czasie, dostałam pewne informacje od chrzestnej. Była to bliska przyjaciółka mamy. Powiedziała, że mój biologiczny ojciec miał na imię Janusz. Był to chłopak, który przyjechał do PGR-u z grupą żołnierzy, do jakichś prac polowych. W wojsku był kucharzem (mama wiedziała gdzie się zakręcić, haha). Był przystojny, czarne, kręcone włosy. Ponoć bardzo dobry i zdolny, umiał malować obrazy, wyszywać, co na chłopaka było dość nietypową zdolnością. Nawiązał się między nimi romans, spotkania przy księżycu, tetate i na którejś z tych randek pojawiłam się JA. Okazało się, że mama jest w ciąży. Nie zapierał się, chciał wziąć na siebie odpowiedzialność i pobrać się z mamą. Ale nie ma tak lekko! Koło mamy kręcił się jeszcze jakiś wioskowy chłopak, Rysiek. Powiedział jej, że kocha, że brzuch mu nie przeszkadza i nic nie będzie chciał od tego Janusza, niech wyjedzie do diabła. No i mama wybrała Ryśka (może tamten był dla niej za spokojny?), nigdy się tego nie dowiem. Janusz wyjechał razem z żołnierzami do jednostki i ślad po nim zaginął, przynajmniej dla mnie. Może myślał kiedyś o mnie, tak jak ja o nim? Ale jak odnaleźć, skoro mama wędrowała tam i z powrotem! Chrzestna mówiła, że charakterem i wyglądem jestem do niego podobna. Chyba miałam szczęście, że przekazał mi właściwe geny. I to tylko tyle na jego temat. Mam nadzieję, że gdzieś jeszcze żyje, na pewno miał jakąś rodzinę, czyli moje przyrodnie rodzeństwo. Jacy są? Jak on żył? Jakim był człowiekiem? Bardzo chciałabym to wiedzieć, ale to raczej nierealne. Kiedyś zgłosiłam się do programu TVP - „ZERWANE WIĘZI”. Powiedzieli, że zajmą się tą sprawą, pod warunkiem że będą mogli wyemitować go w telewizji. Jasne że tak!!! To była moja szansa. Mama też miała więcej dzieci już po nas, nigdy ich nie widziałam, to też moje rodzeństwo! Masakra, tyle tajemnic! Niestety, program na antenie zakończono, a moje zgłoszenie na pewno powędrowało do kosza. Trudno, widocznie nie jest mi pisane by poznać prawdę. Będę czekać, lecz na co? Może zdarzy się COŚ?!? Uff, przebrnęłam przez kwestię OJCÓW, było ciężko. Wracam do dzieciństwa, przecież jakoś dostałam się do tego domu dziecka?!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz